piątek, 29 marca 2013

Mężczyźni z Marsa, Kobiety z Wenus

Już dawno słyszałam o książce Johna Graya "Mężczyźni są z Marsa, Kobiety z Wenus". Jednak jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do wszelkiego rodzaju poradników życiowych. Któregoś dnia pożyczyła mi tą książkę pewna mądra kobieta. Rzuciłam ją na półkę i tyle. Leżała tam chyba z rok czasu. W końcu nadszedł moment, że trzeba książkę oddać. No to chociaż do niej zajrzę, żeby nie było... Skończyło się tak, że nie doczytałam nawet Wstępu do końca, a już beczałam jak bóbr. To pewnie przez te hormony ciążowe, ale mnie trafiło. Skończyło się tak, że po prostu nie mogłam się oderwać od czytania. Najchętniej nauczyłabym się jej na pamięć. Co tam jest takiego szczególnego? Nie wiem, zazwyczaj nie czytam poradników :)
Większość ludzi wie, że mężczyźni i kobiety bardzo się różnią, pozostaje dla nich niejasne, na czym ta różnica polega. Trzeba przeczytać całość, żeby się tego dowiedzieć. A ja pozwolę sobie wtrącić tu parę lepszych cytatów, tak dla pamięci... ;)



Aprobować mężczyznę, to znaczy dopatrywać się w jego czynach dobrych intencji. Nawet jeśli partner bywa nieodpowiedzialny, leniwy i nieuważny, kochająca kobieta potrafi w nim dostrzec to, co dobre.

Bądźcie wobec siebie tolerancyjni. Każdy może popełniać błędy i zapominać – nawet o rzeczach ważnych. Wymagajcie od siebie cierpliwości w stawianiu drobnych i nieporadnych czasem kroków.

Brak poczucia, że jest komuś potrzebny, oznacza dla mężczyzny powolną śmierć.

Choć nie zostaliśmy dobrze zaprogramowani w dzieciństwie, to nasze zachowanie możemy świadomie zmieniać. I ten fakt jest źródłem wielkiej nadziei.

Dość często, jeśli jedno z partnerów wprowadza ulepszenia, drugie także się zmienia. Ta realna współzależność jest jednym z cudów, jakie napotykamy w swym życiu. Kiedy uczeń jest gotów – zjawia się nauczyciel. Gdy pada pytanie – znajdujemy odpowiedź. A kiedy jesteśmy przygotowani na to, by otrzymywać, nasze życzenia się spełniają.

Każda przesada w postępowaniu jest w istocie wyrazem stłumionego kiedyś bólu.

Kiedy cierpimy na niedosyt miłości, trudno nam okazywać naszą własną miłość.

Kiedy dwojga ludzi nie łączy więź seksualna, jest im znacznie łatwiej zachować dystans i obiektywizm podczas kłótni czy dyskusji. Jeżeli natomiast kłócą się ludzie związani emocjonalnie i erotycznie, zwykle wszystkie uwagi odbierają bardzo osobiście.

Kiedy mężczyzna jest zakochany, troszczy się o innych tak samo jak o siebie. Wolny od przymusu zabiegania wyłącznie o własne dobro, może się zająć kimś innym i to nie po to, by odnieść zwycięstwo, lecz z czystej troski.

Kiedy poświęcasz czas na wsłuchanie się w swoje uczucia, to tak, jakbyś powiedział ukrytemu w tobie wrażliwemu dziecku: „Jesteś kimś ważnym. Zasługujesz, by ktoś cię wysłuchał. Ja dbam o ciebie i będę cię uważnie słuchał”.

Kiedy tłumimy swoje negatywne uczucia, gasną również uczucia pozytywne – i miłość umiera.

Kobiety najczęściej zadają partnerowi pytania dotyczące jego zachowania tonem wyrażającym głęboką dezaprobatę. Robią tak w nadziei, że czegoś go to nauczy. Otóż – nie nauczy. Wywoła tylko urazę, która spowoduje, że mężczyzna straci motywację do podjęcia wysiłku.

Książki mogą zachęcić was do tego, byście bardziej lubili samych siebie, ale uda wam się to tylko wówczas, gdy posłuchacie, opiszecie i głośno wypowiecie całą prawdę o waszych uczuciach.

Ludzie często dorastają zbyt wcześnie, ponieważ odrzucają i tłumią swoje uczucia. Ich nie ujawniony ból czeka, by go wydobyto, pokochano i uleczono. I nawet jeśli te osoby będą stale tłumiły w sobie owe uczucia, to ból i cierpienie będą miały trwały wpływ na ich życie.

Mężczyzna i kobieta odczuwają napięcie i kłócą się zwykle z prostego powodu – wzajemnego niezrozumienia.

Mężczyzna uważa, że słucha, jeśli potrafi powtórzyć to, co kobieta powiedziała.

Mężczyźni i kobiety zazwyczaj spierają się na temat pieniędzy, seksu, podejmowanych decyzji, rozkładu zajęć, wychowania dzieci i obowiązków domowych. Te wszystkie dyskusje przeradzają się jednak w zażarte kłótnie z jednego tylko powodu: nie czujemy się kochani.

Mężczyźni potrzebują, by im ufano, a kobiety – by się o nie troszczono.

Mężczyźni powinni pamiętać, że kobieta mówi o swoich problemach dlatego, że szuka bliskości, a nie rozwiązań.

Miłość często gaśnie tylko dlatego, że ludzie dają to, czego sami oczekują.

Miłość nie zawsze jest łatwa, czasem wymaga ciężkiej pracy pod palącym słońcem.

Mylnie sądzimy, że jeśli nasi partnerzy nas kochają, to będą reagować i zachowywać się w określony sposób. Taki sam, w jaki my reagujemy i zachowujemy się, gdy kogoś kochamy.

Na szczęście między tym, co przeżywamy, a doskonałością jest wiele miejsca na... rozwój.

Nigdy nie jest za późno, by wprowadzać do swojego życia miłość.

Różnice, które nas dzielą, i rozbieżne opinie nie są dla nas tak bolesne jak sposoby, w jakie je wyrażamy. Teoretycznie kłótnia wcale nie musi ranić, może być po prostu żywą rozmową, w której wyrażamy to, co nas różni. (Bo przecież każdą parę ludzi coś różni). Jednak w praktyce prawie wszystkie pary rozpoczynają wymianę zdań na jakiś określony temat, a po kilku minutach kłótnia dotyczy już samego jej przebiegu.

Spodziewać się po mężczyźnie, że doceni wagę słuchania, to spodziewać się po nim, że nie jest mężczyzną.

Sposobem okazania szacunku mówiącej kobiecie jest współczujące wysłuchanie jej i dołożenie starań, by wniknąć w jej uczucia.

Sukces osiąga się nie tylko drogą ciężkiej pracy, lecz także dzięki temu, że jest się zdolnym do budzenia w ludziach zaufania. Kiedy moja rodzina mnie kocha, jestem bardziej pewny siebie, a inni bardziej mi ufają i doceniają mnie.

Tak jak mężczyźni chcą wykazać, że kobiety nie powinny czuć tego, co czują, tak one z kolei starają się dowieść, że partnerzy nie powinni się zachowywać tak, jak się zachowują.

Trzeba dwojga, by się kłócić, ale jedno wystarczy, by tę kłótnię przerwać.

Tworzenie szczęśliwego związku jest czasami bardzo trudne. Oczywiście, że pojawiają się problemy. Tylko że te problemy albo mogą się stać źródłem urazy i odrzucenia partnera, albo posłużyć do zbudowania głębszego wzajemnego zrozumienia, bliskości, zaufania i miłości.

W każdym związku zdarzają się gorsze chwile. Mogą się one brać z najróżniejszych źródeł: utraty pracy, śmierci, choroby czy braku wolnego czasu. Lecz właśnie wtedy, kiedy w naszym życiu nie dzieje się nic dobrze, powinniśmy szczególnie dbać o to, żeby swojego partnera traktować z szacunkiem i miłością, a także bardziej niż zwykle pamiętać o tym, że ani my, ani nasz partner nie jesteśmy idealni. Jeżeli nauczymy się liczyć z potrzebami partnera podczas drobnych napięć, łatwiej będzie poradzić sobie z większymi wyzwaniami, kiedy te nagle się pojawią.

Większość mężczyzn nie tylko odczuwa potrzebę dawania miłości, ale wręcz „umiera z pragnienia” ofiarowania jej. Problem jednak w tym, że nie wiedzą oni, czego właściwie potrzebują.

Związek jest zdrowy wówczas, gdy każde z partnerów może swobodnie prosić o to, czego pragnie, i jednocześnie ma prawo, jeśli chce, odmówić takiej prośbie.


czwartek, 28 marca 2013

Wielkanocne kurczaczki faszerowane

Z cyklu "pomysł na fajne danie", do zrobienia z dzieckiem. Moja Asia sama się garnie do pomagania w kuchni, czasami nawet mnie odpycha i wszystko chce robić sama. Kurczaczki robi się banalnie prosto. Wystarczy ugotować jajka na twardo. Farsz robimy z produktów, które lubimy najbardziej, i które oczywiście "pasują" na Wielkanoc. Ja podsmażyłam cebulkę z pieczarkami, następnie wymieszałam z żółtkami z jajek z odrobiną majonezu.
Oczka zrobione są z ziarenek pieprzu a dzióbki z surowej marchewki.


środa, 27 marca 2013

Zabawa w ornitologów

Asia na swoje szóste urodziny dostała karmik dla ptaszków. Tata zamontował go na balkonie, i teraz chcąc nie chcąc ciągle tam musi być coś wysypane. Sikoreczki i inne małe, śliczne ptaszki już się przyzwyczaiły do tego, że w tą okrutnie długą zimę mogą do nas przylatywać i zawsze znajdą coś dobrego. Tylko jeśli chce się je zobaczyć, trzeba wstać odpowiednio wcześnie :)







wtorek, 26 marca 2013

33 tydzień ciąży

U dziecka pojawia się odruch zwężania i rozszerzania źrenic - czyli prawidłowego reagowania na ostre światło i ciemność. Maluszek nadal nabiera ciałka, tłuszcz stanowi już 8% wagi całego ciała. Tworzy się system odpornościowy dziecka.

Całymi dniami maluch trenuje i nabiera sił, macha nóżkami, łapie pępowinę, ssie kciuk, drapie się po głowie. Jeśli teraz wydaje ci się energiczny, prawdopodobnie urodzi się właśnie z takim temperamentem. Spokojny w brzuszku mamy smyk zapewne po narodzinach nie będzie przysparzał wielu problemów.

Może być ci już bardzo ciężko. Ruchy dziecka, choć rzadsze, stają się naprawdę bolesne - na nieprzyjemne kuksańce pomoże zmiana pozycji albo odrobina ruchu.

Doskwiera ci ból pleców, które muszą dźwigać całkiem duży brzuch. Najtrudniej bywa nocą. Kładź się na lewym boku z poduszką pod brzuchem oraz pod jednym kolanem. Przed snem postaraj się zrelaksować, by uniknąć bezsennej nocy.

Jeśli masz np. skurcze łydek, to może być sygnał, że w twoim organizmie brakuje magnezu. Porozmawiaj o tym z ginekologiem, który może zalecić ci przyjmowanie tego pierwiastka w tabletkach.

Dziecko mierzy w odcinku pupa-głowa ok. 29-32 cm, a po wyprostowaniu nóg ok. 42-45 cm i waży ok. 2 kg.


poniedziałek, 25 marca 2013

Sałatka śledziowa (po cygańsku)

Sałatka ta nadaje się i na Wielkanoc i na Boże Narodzenie, ale dla mnie jest tak dobra, że właściwie robię ją przez cały rok, w zależności oczywiście od moich zachciewajek. Potrzebne będą:

* śledzie matiasy
* cebula
* 5-6 małych ogórków konserwowych
* natka pietruszki
* łyżeczka oliwy z oliwek
* musztarda
* keczup
* ząbek czosnku
* troszkę cukru

Cebulkę kroimy w piórka (czasami jak mam bardzo ostrą cebulę kroję w drobną kosteczkę), ogórki w małe paseczki, wszystko trzeba dobrze wymieszać i odstawić do lodówki na noc. Proporcje składników zależą tak naprawdę od indywidualnego smaku. Ale wierzcie mi, to jest na prawdę dobre :)



piątek, 22 marca 2013

Objawy porodu

Twój organizm już na kilka tygodni przed porodem zacznie dawać ci znać, że zbliża się czas rozwiązania. Są jednak takie objawy, po których poznasz, że pora jak najszybciej jechać na porodówkę.


Obniżenie brzucha

Trudno przegapić ten objaw: na krótko przed porodem zauważysz, że twój brzuch znajduje się niżej, jednocześnie znikną problemy z oddychaniem i zelżeje zgaga. Dziecko obraca się główką w dół już wcześniej, ale dopiero w ostatnich dniach przed narodzinami zaczyna przesuwać się w dół, by niedługo wpasowywać się w kanał rodny.


Parcie na pęcherz

Gdy brzuch się obniży, zelżeje ucisk na przeponę, ale za to dziecko zacznie mocniej naciskać na pęcherz - częściej będziesz odczuwać potrzebę oddawania moczu, może się nawet zdarzyć, że popuścisz mocz (zabezpiecz się wkładkami higienicznymi).


Odejście czopa śluzowego

Czop śluzowy może wypaść zarówno kilka tygodni, jak i kilka godzin przed porodem. Zwykle nie odchodzi od razu w całości, ale wypływa częściowo przez dłuższy czas - zauważysz wtedy zwiększoną ilość upławów, wydzielina będzie galaretowata, podbarwiona lekko krwią albo brązowawa. Odejście czopa śluzowego to znak, że szyjka macicy zaczęła się rozwierać.


Odejście wód płodowych

Zwróć uwagę nawet na delikatne uczucie wilgoci w okolicach krocza - wody płodowe raczej nie wypływają od razu w dużych ilościach, może to być jedynie lekkie sączenie się. Odejście wód płodowych często następuje dopiero w szpitalu, ale jeśli zauważysz je wcześniej, jak najszybciej jedź na porodówkę - poród już trwa.


Skurcze przepowiadające i porodowe

Tzw. skurcze Braxtona-Hicksa możesz zacząć odczuwać już w połowie ciąży - są nieregularne i zwykle mijają pod wpływem ruchu albo leków. Twoją uwagę powinny zwrócić skurcze, których częstotliwość i siła rośnie, regularne i takie, których nie da się wyciszyć. Charakterystyczne dla skurczów porodowych jest również to, że rozchodzą się od krzyża, by następnie opasać brzuch, ból może wówczas przypominać ten podczas miesiączki, będzie jednak znacznie silniejszy.


Dolegliwości żołądkowe

Na krótko przed porodem twój organizm może zacząć naturalnie się oczyszczać - spodziewaj się wymiotów i biegunki, możliwe także, że całkiem stracisz apetyt.

czwartek, 21 marca 2013

Wiosna ?

Dziś pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Patrząc za okno jakoś nie mogę w to uwierzyć. Dziś mnie przywitał taki oto pejzaż:


Sople olbrzymie, śnieg który cały czas sypie i ziiimnooo... W takie dni nie chce się wstawać z łóżka. Niestety trzeba było, Asia się sama do przedszkola nie odwiezie. I tu kolejna czynność której nie znoszę - odśnieżanie samochodu. Wrrr... Minęło już parę godzin od rana, a sytuacja wcale się nie poprawia. Śnieg cały czas pada. Takie obrazki może i mają swój urok, ale ja teraz czekam na urok prawdziwej wiosny, a nie na lepienie bałwanków w Wielkanoc. Tak wygląda moje podwórko:


Te choinki wyglądają jakby tylko czekały na bombki. Najgorsze jest to, że za chwilę muszę jechać odebrać Asię z przedszkola. Znowu muszę odśnieżać auto :(


Całe szczęście jeszcze nie jest zasypany całkowicie. Oglądałam dziś pogodę. Powiedzieli, że jeszcze przyszły tydzień ma być taki. Chyba się nie doczekam...

środa, 20 marca 2013

Najlepsza przyjaciółka

Od niepamiętnych czasów miałam zawsze przyjaciół wokół siebie. W podstawówce miałam Anię, byłyśmy jak papużki nierozłączki. W liceum było nas w sumie sześć, raczej starałyśmy się trzymać razem, choć konfiguracje bywały różne. Ania, Magda, Dominika, Asia, Karolina i ja. Potem studia i najlepsza kumpela Magda. Następne studium i znów Ania. Kolejne studia i tam kolejna Ania. 
Wszystkie te przyjaźnie po pewnym czasie uległy rozluźnieniu. Zwyczajnie nie wytrzymały próby czasu, braku regularnego kontaktu. Może z wyjątkiem ostatniej Ani, z którą rzadko bo rzadko, ale staramy się spotykać. A w tej chwili? Zdałam sobie sprawę, że tak na prawdę nie mam nikogo tak bliskiego. W gruncie rzeczy jest to moja wina. Gdy poznałam mojego Tygryska dostałam takiego szmergla na jego punkcie, że do szczęścia wystarczył mi tylko ON. Nie miałam czasu na spotykanie się z kimkolwiek innym. A teraz zostałam sama? Hmmm... Właściwie to nie. Mam najlepszą przyjaciółkę. Najlepszą z najlepszych. Jest nią moja Asia. Sama się zastanawiam, czy można się na prawdę przyjaźnić z sześciolatką? Przecież nie opowiem jej o swoich kłopotach czy zmartwieniach. Ale nie muszę. Ona i tak zna mnie jak nikt na świecie. Doskonale potrafi wyczuć mój nastrój, i jak nikt potrafi mi go poprawić. Spędzamy razem mnóstwo czasu i na prawdę lubimy swoje towarzystwo. Mam nadzieję, że z biegiem dni, jak będzie rosła i się starzała (ona a nie ja, ja nie  mam zamiaru się zestarzeć), jak będzie zdobywać coraz to nowszych znajomych, nie przestaniemy się kumplować. Chciałabym, aby nasze wzajemne relacje już na zawsze takie pozostały. Zrobię wszystko, aby tak właśnie się stało :) 


wtorek, 19 marca 2013

32 tydzień ciąży

Skóra dziecka staje się gładka, różowa i miękka jak... skóra niemowlaka. Buzia nabrała wyrazu, jest coraz okrąglejsza. Także całe ciało staje się nieco pulchne, bo tkanka tłuszczowa, która jeszcze 2-3 tygodnie temu stanowiła zaledwie 4% masy ciała, w tym tygodniu zajmuje już blisko dziesiątą część wagi malca. W chwili porodu tłuszcz będzie stanowił ok. 15 % masy ciała malca.
U części chłopców jądra dotarły do moszny.

Masz prawo czuć się coraz gorzej. Macica powiększyła się prawie 500 razy, jej dno znajduje się teraz pod żebrami. Trudno ci się poruszać (uważaj, by nie stracić równowagi!), oddychać i spać. Pocieszający jest fakt, że to już końcówka, a twoje dziecko rozwija się prawidłowo.
Maluch nie tylko otrzymuje od ciebie pożywienie, tlen, ale i uczucia oraz nastrój. Wszystko dostarczasz mu poprzez pępowinę. Ten "przewód życia" ma centymetr grubości i biegną w nim trzy naczynia krwionośne.

- Z tym oddychaniem to prawda. Cały czas mam wrażenie, że jestem niedotleniona. Dziwne uczucie. Jakbym oddychała a to w ogóle skutku nie przynosiło... W nocy nie jest lepiej, a znalezienie wygodnej pozycji do spania graniczy z cudem. Szybko drętwieję w danej pozycji, a żeby się odwrócić lub poprawić muszę się najpierw obudzić... Bywa naprawdę ciężko, ale  każdy ruch dziecka w brzuchu sprawia, że nic a nic mi nie przeszkadza :) A jeśli faktycznie przekazuję Oli swoje nastroje i uczucia to urodzi się niezły nerwusek...

Koniecznie zrób badania w kierunku kiły (WR). To pozwala zapobiec kile wrodzonej, która wywołuje u dziecka nieuleczalne zmiany (kiła nabyta matki jest chorobą uleczalną i można ją leczyć nawet w czasie ciąży).
Dziecko mierzy ok. 28 cm i waży ok. 1700 g.

poniedziałek, 18 marca 2013

USG

USG to genialny wynalazek. Nie dość że można sprawdzić, czy dzidzia rozwija się prawidłowo, to jeszcze te emocje związane z tym, że można do niej "zajrzeć". Ja w obu moich ciążach, przed każdym badaniem strasznie wszystko przeżywałam i nie mogłam się doczekać.
Jak byłam w ciąży z Asią, nie miałam badania USG tak często jak teraz. Nie wiem czy to wynika z faktu, że sześć lat temu były inne standardy, czy to dlatego, że teraz pałęta się po mnie zbyt wiele niepokojących objawów (wykryty mięśniak, toksoplazmoza, anemia, zakażenie układu moczowego, nieprawidłowe położenie dziecka - żeby wymienić tylko niektóre...) i trzeba mnie sprawdzać bardziej szczegółowo. W każdym razie ja się cieszę, strasznie lubię akurat to badanie :)
Pierwsze USG miałam zrobione jeszcze poniżej 10 tygodnia ciąży. Głównie po to, aby sprawdzić czy rzeczywiście jestem w ciąży, czy już bije serduszko i czy dzidziuś zajął dobrą miejscówkę (tzn. czy ciąża nie jest pozamaciczna). Okazało się, że wszystko jest jak najbardziej po naszej myśli a nasze przyszłe dzieciątko ma całe 10 mm. Ten "kłaczek" z lewej strony to właśnie nasze przyszłe dziecko :)


Kolejne badanie odbyło się około 14 tygodnia ciąży. Już wiemy, że jest jeden dzidziuś, że ma 92 mm i jest strasznie ruchliwy, choć ja jeszcze tego nie odczuwałam. 



Następne badanie przyniosło najwięcej radości z najbardziej obfitej sesji zdjęciowej. Odbyło się koło 22 tygodnia ciąży. Dowiedzieliśmy się, że rośnie nam druga córeczka i że jest całkowicie zdrowa. Na zdjęciu widać buzię, a nad buzią Ola trzymała rączkę.


Na poniższym zdjęciu pięknie nam się dziewczyna wypięła :) Widać pupę i nóżki, a specjaliści widzą, że to dziewczynka. No ja specjalistką nie jestem, ale wierzę na słowo...


A tutaj widać stópkę, która według pomiarów ma 4 cm. Paluszki też były liczone, wszystko się zgadza.


Na kolejnym zdjęciu Ola sobie spokojnie leży, z lekko podkurczonymi nóżkami, na zdjęciu widać nawet kolanko.


Ostatnia poza pokazuje ślicznie kręgosłup, a Ola leży tak jakby buzią w dół... widzę ucho :)


Kolejne badania nie przynoszą już tak udanych zdjęć, Ola rośnie coraz bardziej i nie mieści się na zdjęciu cała. Mimo to, każde badanie jest wspaniałe. Można posłuchać bicia serduszka i choć przez kilka minut być "bliżej" dziecka. Czeka mnie jeszcze jedno badanie, wybieram się w połowie kwietnia. Będziemy sprawdzać w jakiej pozycji spodziewać się porodu. Na razie mała się tak wierci, że mam wrażenie, że się obróciła już kilka razy :)

piątek, 15 marca 2013

Księga bez tytułu

"Księga bez tytułu" i "Oko Księżyca" to dwie książki które ostatnio przeczytałam, pochłonęłam wręcz, nie mogłam się po prostu oderwać.


W tej oryginalnej książce, która nie ma ani tytułu ani autora, Tarantino spotyka się ze Stephenem Kingiem...
Coś jak w filmie "The Ring", z tą różnicą, że tu umiera nie ten kto obejrzy film, tylko każdy, kto czyta Księgę bez tytułu. Dlaczego tak jest? Aby to odkryć, trzeba przeczytać ją samemu... ;)
Lubicie filmy Tarantino i Lyncha, tajemnice od których ponoć zależą losy świata, stare księgi, komiksy z Batmanem, Terminatora, Freddiego Kruegera, czarny humor i baaardzo, ale to baaardzo soczysty język?
To witajcie w Santa Mondega - miasteczku, które ma "najwyższy wskaźnik osób zaginionych w całym cywilizowanym świecie", gdzie trupy padają gęsto i wszystko zalewają hektolitry krwi. I pamiętajcie, że "jeśli w Santa Mondega ktoś mówi coś, co wygląda na lekki obłęd, to należy zakładać, że to prawda..."
Właśnie tu, w barze "Tapioca" - obskurnej knajpie, gdzie znienawidzonych obcych częstuje się pewnym obrzydliwym napojem - spotykają się wszyscy bohaterowie tej opowieści. Są wśród nich: dwaj (początkowo) niewinni mnisi, wszechpotężny gangster, nerwowa kobieta wybudzona ze śpiączki, łowca nagród o stalowych mięśniach, para zakochanych cwaniaków, płatny zabójca przebrany za Elvisa, tajniacy z policji i ON. Niejaki Bourbon Kid, największy morderca jaki chodzi po ziemi, sam nie do zabicia. Wszyscy oni chcą zdobyć "Oko księżyca" - niebieski wisior o magicznej mocy, ukradziony z egzotycznego klasztoru i wciąż przechodzący z rąk do rąk. Od tego kto go ostatecznie posiądzie, będą zależeć losy świata, już za kilka dni, gdy nadejdzie zaćmienie słońca...
Ta książka to połączenie thrillera, horroru, czarnej komedii i powieści detektywistycznej, autor bawi się całą współczesną pop-kulturą. Wykpiwa (życzliwie) wszechobecną przemoc - morderstw mamy tu setki - i upodobanie do makabry: jedna z ofiar jest przygwożdżona do sufitu całą kolekcją małych noży. Tutaj typy spod ciemnej gwiazdy boją się pająków i potrafią być bardzo uprzejme. Znajdujemy wampirologię, Świętego Graala i dziesiątki filmów, komiksów, książek i gier. I niesamowity finał,, w którym bohaterowie podczas Festiwalu Księżycowego przebierają się za ulubione postaci od Terminatora po Kobietę Kota.


"Oko Księżyca" to niesamowita kontynuacja "Księgi bez tytułu", również anonimowego autora. Tytułowe Oko Księżyca to kamień o magicznej mocy, ukradziony z pewnego klasztoru. Świat ulegnie katastrofie, jeśli posiądzie go Władca Ciemności. Obecnie posiada go Peto, ostatni z mnichów hubalan. Powracając do Santa Mondega nie wie, że znajdzie się w centrum upiornych wydarzeń, które szykuje największy zabijaka - Bourbon Kid. Zbliża się Halloween: w miasteczku pojawiają się odrażające kreatury, wampiry i wilkołaki...
Książka utrzymana jak najbardziej w klimacie poprzedniczki, czyli też rewelacyjna :)

czwartek, 14 marca 2013

Racuszki

Gorąco polecam dla wszystkich łasuszków, są po prostu pyyyszne :)



Dla naszej (póki co trzyosobowej) rodzinki wystarczy porcja na którą składa się:

1. 2 serki waniliowe
2. 2 jajka
3. 1 szkl. mąki
4. 1 łyżeczka proszku do pieczenia
5. 1 łyżka cukru
6. cukier puder do dekoracji

Wszystko dobrze wymieszać, smażyć na dobrze rozgrzanym oleju, na małym ogniu, natomiast nadmiar oleju odsączyć ręcznikiem papierowym.

Do przewracania racuszków na drugą stronę najlepszy będzie Forky - widelec do zadań specjalnych :)
Racuszki nie będą się łamać ani kruszyć.


środa, 13 marca 2013

Depresja w ciąży

Ponieważ mój humor jest dzisiaj jaki jest (czyli - albo na wszystkich warczę lub wręcz pruję się tak że słyszy mnie całe miasto - albo beczę) postanowiłam pobawić się w psychologa. I tak:

Za większość zmian w ciąży odpowiada podwyższony poziom hormonów - lęk i stany depresyjne są całkowicie normalnym zjawiskiem, choć łatwo je zlekceważyć i uznać za typową, niegroźną zmienność nastrojów.

Kiedy wzrasta ryzyko pojawienia się depresji w czasie ciąży?

Niektóre kobiety są bardziej narażone na depresję w ciąży. Czynniki, które jej sprzyjają, to:
  • skłonności genetyczne, depresja wśród członków rodziny lub przeżyta wcześniej przez ciebie,
  • problemy w związku,
  • ciąża poprzedzona trudnościami z poczęciem,
  • wcześniejsze poronienie,
  • ciąża zagrożona,
  • stresujące wydarzenia (kłopoty finansowe, przeprowadzka, zmiana pracy),
  • doświadczanie przemocy,
  • młody wiek, nieplanowana ciąża.

Jakie są objawy depresji?

Niektóre oznaki depresji są często odczuwane przez kobiety w ciąży i wcale nie muszą oznaczać choroby. Niepokój powinno wzbudzić pojawienie się co najmniej trzech z poniższych objawów i ich utrzymywanie się przez ponad 2 tygodnie:

  • poczucie rezygnacji,
  • smutek trwający cały dzień, codziennie,
  • bezsenność,
  • problemy z koncentracją,
  • rozdrażnienie, płaczliwość,
  • nieustanne zmęczenie,
  • zaburzenia apetytu,
  • poczucie winy, niska samoocena.

Jak się leczy depresję w ciąży?

Jeśli lekarz zdiagnozuje u ciebie depresję, prawdopodobnie zostaniesz skierowana na terapię, możliwe, że będziesz musiała brać leki.
Możesz też spróbować zminimalizować ryzyko wystąpienia depresji:
Zwolnij tempo. Nie wpadaj w pułapkę bycia "supermamą", zanim jeszcze dziecko się narodzi. Wybieraj tylko najważniejsze rzeczy, które są do zrobienia, i nie zapominaj o sprawianiu sobie przyjemności (śniadanie w łóżku, ciekawa książka, spacer po lesie).
Zadbaj o relacje w swoim związku. Spędzajcie razem dużo czasu, jedźcie na wakacje - wzmocnicie więź, jaka was łączy, a która powinna być szczególnie silna, gdy pojawi się dziecko.
Mów o wszystkich swoich obawach i lękach, rozmawiaj z partnerem, rodziną, przyjaciółmi.
Staraj się walczyć ze stresem - dużo odpoczywaj, wysypiaj się i dobrze odżywiaj; jeśli mimo to będziesz odczuwać ciągłe wyczerpanie i niepokój, zapisz się na jogę dla ciężarnych,
Nie lekceważ żadnych niepokojących objawów, jeśli takie u siebie zaobserwujesz, twój stan psychiczny jest teraz równie ważny, jak zdrowie fizyczne.

To wszystko wina budzika. Jestem przekonana, że nastawiłam go na 6:10. Obudziłam się za trzy siódma z przerażeniem. Spóźnię się do lekarza na badanie... pięknie. Szybkie mycie głowy, i oczywiście jak byłam z głową pod kranem budzik zaczął dzwonić jak szalony. Ciągłe pospieszanie Asi, żeby się szybciej ubierała, szybciej myła i szybciej piła kakao. Wiedziałam już że nie zdążę odwieźć jej do babci, musiałam ją zabrać ze sobą na badanie. Tylko jeszcze żeby tam dojechać. Tak się zakopałam w śniegu wyjeżdżając ze swojej ulicy, że kaplica. Koszmar, nie mogłam ruszyć ani w przód ani w tył. Nie miałam jak się wydostać, nie mogłam z tym brzuszyskiem jednocześnie siedzieć za kierownicą i pchać samochód. Odkopać się z tego śniegu tez nie bardzo miałam jak, z narzędzi miałam tylko szczotkę do odśnieżania auta. A właściwie szczoteczkę... Kierowcy którzy mnie mijali mieli zapewne niezły ubaw. Zamiatałam sobie śnieg spod kół. I do tego zapomniałam rękawiczek więc ręce mi porządnie skostniały. Oczywiście nikt się nie zatrzymał aby mi pomóc. Z tej bezsilności w końcu usiadłam na środku drogi i się popłakałam. Właściwie już miałam zostawić samochód i wrócić się do domu, ale widok niepewnej minki Asi jakoś m nie otrzeźwił. Pokombinowałam jeszcze trochę i jakoś ruszyłam. Długo się tym nie cieszyłam. Jechałyśmy jakieś 10 km/h i to w porywach. Było tak ślisko, że nie dało rady inaczej, wszystkie auta tak zasuwały, nie było mowy o próbie wyprzedzenia kogokolwiek. W mieście nie było lepiej. Jeden wielki korek i oczywiście stałyśmy na każdych możliwych światłach. Do lekarza się spóźniłam 10 minut, ale na szczęście jeszcze mnie pani dr przyjęła.
Po południu okazało się, że absolutnie nie znam się na ludziach. Ile razy można się rozczarować i zawieźć na ludzkiej rasie, żeby się nauczyć nie ufania nikomu? Bo ja chyba jestem tego bliska... Ehhh... Oby jutro był lepszy dzień. Dziś już  nie mam na nic siły. Dobranoc.

wtorek, 12 marca 2013

31 tydzień ciąży

Twoje samopoczucie i tryb życia wpływają na rozwój emocjonalny, psychiczny i usposobienie dziecka. Doskonali się jego układ nerwowy, coraz więcej komórek nerwowych dołącza się do wielkiej nerwowej sieci. Tworzą się połączenia między korą mózgową a różnymi częściami ciała. Czytaj swojemu dziecku bajki - zdziwisz się jego reakcją, gdy usłyszy je po porodzie. Badania dowodzą, że w ostatnich miesiącach ciąży dziecko nie tylko zapamiętuje bicie serca i głos mamy, ale całe zasłyszane zdania.
Maluch urozmaica swoją dietę, pijąc płyn owodniowy, możliwe, że w ten sposób również się… relaksuje.

Na pewno coraz częściej myślisz o porodzie. Denerwujesz się, płaczesz, jesteś spięta? To całkiem naturalne, końcówka ciąży sprzyja przeżywaniu silnych emocji. Dobrym pomysłem będzie wyprawa do szpitala, w którym zamierzasz rodzić - oswoisz się z tym szczególnym miejscem, uspokoisz.

- Oczywiście że się denerwuję, płaczę i jestem spięta. Ale prawda jest taka, że tak samo się zachowuję i bez ciąży :) Wyprawę do szpitala mam już za sobą. Wprawdzie odbyłam ją sześć lat temu, ale dokładnie zwiedziłam oddział ginekologiczny, porodówkę i oddział położniczy. Pewnie nie za dużo się od tej pory zmieniło...

Obrzęki stóp i dłoni pewnie nie dają ci spokoju. Ogranicz spożycie soli, noś luźne ubrania i wygodne buty w większym niż do tej pory rozmiarze.

Regularnie sprawdzaj ciśnienie krwi - nie powinno przekraczać wyniku 140/90 mm Hg.
Malec waży już 1,6-1,7 kg. Mierzony od stóp po czubek głowy może mieć 40 centymetrów.

Zastanów się, jakie przedmioty z wyprawki dla dziecka możesz pożyczyć od rodziny czy znajomych - nie wydasz w ten sposób fortuny na wszystkie potrzebne akcesoria.

Kup zapas podpasek i stosuj je na nasilające się upławy.

Jeśli planujesz już, jak urządzić dziecięcy pokoik, pamiętaj, że niemowlęta lubią wyraziste, mocne kolory, bo innych na początku nie widzą zbyt dobrze.

Zdecydowałaś już, w którym szpitalu urodzisz? Poprzeglądaj broszury informacyjne, poczytaj, zrób wywiad wśród znajomych.

Pomyśl o kupnie specjalnego stelaża do zamocowana na wannie – posłuży do stawiania na nim wanienki, w której będziesz kąpać maluszka.


poniedziałek, 11 marca 2013

Wyprawka dla przyszłej mamy

Usystematyzowałam wyprawkę do szpitala dla Oli, teraz przyszła kolej na "pozbieranie" rzeczy dla mnie. Zakładam, że spędzę w szpitalu dwa-trzy dni, i nie będę tam brała udziału w konkursie piękności. Muszę spakować tylko to, co na prawdę niezbędne.
1. Dokumenty
- Dowód osobisty
- Potwierdzenie ubezpieczenia (na wszelki wypadek, bo ponoć już nie jest wymagane)
- NIP pracodawcy
- Karta przebiegu ciąży
- Wszelkie wyniki badań
2. Koszula nocna, której nie będzie mi szkoda pobrudzić
3. Koszula nocna na zmianę
4. Pomadka ochronna do ust (dla mnie najlepsza jest maść z woskiem pszczelim z Avonu)
5. Woda mineralna niegazowana
6. Podpaski duże i chłonne, bez skrzydełek Bella (tzw. materace)
7. Szlafrok
8. Kapcie
9. Klapki pod prysznic
10. Biustonosz do karmienia
11. Maść na brodawki (np. Bepanthen)
12. Ręcznik do kąpieli
13. Ręcznik do twarzy
14. Papier toaletowy
15. Termometr (na prawdę jest niezbędny w szpitalu?)
16. Kubek
17. Sztućce
18. Ściereczka
19. Telefon i ładowarka
20. Trochę drobnych
21. Szampon i odżywka do włosów
22. Grzebień
23. Szczoteczka do zębów i pasta
24. Płyn pod prysznic
25. Myjka do ciała
26. Skarpetki
27. Wkładki laktacyjne
28. Płyn do higieny intymnej
29. Chusteczki higieniczne
30. Jasiek
31. Podkłady pod pupę
32. Coś na zabicie czasu (np. książka, choć czuję, że dla zabicia czasu będę wpatrywać się w Olę )
33. Kalendarz i pióro.

Jak to możliwe, że rzeczy dla mnie jest dwa razy tyle co dla dziecka? Przecież chyba będę miała o wiele mniej potrzeb niż noworodek?

piątek, 8 marca 2013

Wyprawka dla Oli

Zaczynam kolekcjonować. Nie wiem czy nie za wcześnie, ale nie mogę się doczekać. Torby do szpitala jeszcze pakować nie zaczynam, ale muszę zrobić rekonesans w rzeczach, które mam (były bezpiecznie ukryte) po Asi, i zorientować się co jeszcze dokupić. Na początek do szpitala muszę uzbierać:

1. Kilka najmniejszych pieluszek (tzw. pampersów)
2. Chusteczki nawilżane
3. 3 pieluszki tetrowe
4. Pieluszka flanelowa
5. Rożek
6. Mały kocyk
7. Body 2 szt. lub koszulki bawełniane
8. Śpioszki 2 szt.
9. Pajacyki 2 szt.
10. Rękawiczki chroniące przed zadrapaniem
11. Bawełniane czapeczki 2 szt.
12. Skarpetki 2 szt.
13. Ręcznik z kapturem
14. Krem do pupci (np. Sudokrem)
15. Miękka szczotka do włosów
16. Ubranko na wyjście (w zależności od pogody, jaka będzie w połowie maja)
17. Mydełko lub płyn do kąpieli
18. Oliwka do ciałka
19. Smoczek

Zaraz jadę do sklepu i będę szaleć :) Myślicie, że to wystarczy malutkiej w szpitalu? Może coś jeszcze powinnam dopisać? Nie chcę brać za dużo rzeczy, pamiętam że jak rodziła się Asia miałam tego wszystkiego mnóstwo. Z większości rzeczy nie skorzystałam, a tylko był problem gdzie to wszystko trzymać. Bo niby wiadomo, że trzeba mieć swoje rzeczy w szpitalu (i dla siebie i dla dziecka), wręcz tego wymagają (np. własnych kosmetyków do kąpieli), ale toreb i walizek nie pozwalają w sali trzymać. No to niby gdzie i jak mam się spakować, żeby nie było problemu? Wątpię czy przez te sześć lat od ostatniego porodu coś się zmieniło pod tym względem. Sama pracuję w szpitalu i wiem, że nie można trzymać żadnych toreb ze względów epidemiologicznych. Jak to pogodzić? A jak wy sobie radziłyście w tych pierwszych dniach?

czwartek, 7 marca 2013

Ulubiony krem

Nigdy jakoś szczególnie nie robiłam sobie makijażu. Zawsze się dziwiłam jak koleżanki opowiadały, że nie wyjdą z domu bez spędzenia minimum pół godziny przed lustrem. Mój cały makijaż zazwyczaj polega na nałożeniu błyszczyka na usta. Bardzo rzadko, ale zdarza mi się "zaszaleć" i nałożyć tusz do rzęs. 
Za to uwielbiam kremy, balsamy, oliwki i tego typu smarowidła. Ostatnio pokochałam krem Olay Essentials Complete Plus - Touch of Foundation. Jest to krem nawilżający z dodatkiem podkładu MaxFactor. W trakcie ciąży wyskakują mi różne niespodzianki skórne - może to prawda, że dziewczynki odbierają mamom urodę... A wystarczy rano posmarować się tym kremem, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie niedoskonałości znikają. Jak wspomniałam nie znam się na tych wszystkich podkładach, korektorach, fluidach i pudrach. Nie wiem co do czego i jak się TO stosuje. Natomiast z aplikacją kremu daję sobie spokojnie radę :) Skóra wygląda zdrowo, krem szybko i skutecznie wyrównuje i poprawia koloryt cery. Nawilża przez 24 godziny a SPF15 chroni przed szkodliwymi promieniami UVA/UVB. Zawiera witaminy B3, E i prowitaminę B5 poprawiające kondycję skóry. Jest oczywiście przebadany dermatologicznie, nie blokuje porów, ma lekką konsystencję i łatwo się wchłania. Same plusy :) Trzeba tylko  dobrze wybrać odpowiedni produkt do swojej karnacji. W ofercie są dwie opcje: dla karnacji jasnej lub średniej. 


środa, 6 marca 2013

Obróć się Kochanie

Byłam dzisiaj na USG. Zabrałam mamę i Asię i trójpokoleniowo pojechałyśmy oglądać Olę. Słuchałyśmy bicia serduszka i usiłowałyśmy doszukać się na monitorku jakichś konkretnych kształtów. Pani dr szczegółowo Olę sprawdziła, wszystko jest ok, dziewczyna zdrowa, waży już prawie półtora kg. Zmartwiła mnie tylko jedna sprawa. To już 30 tydzień, a Ola jest ułożona w brzuszku pośladkowo. 
Choć dziecko przez znaczną część ciąży fika koziołki w brzuchu mamy, do woli zmieniając swoją pozycję, z tygodnia na tydzień ma w nim coraz mniej miejsca. W ostatnich tygodniach ciąży na ogół ogranicza się do wiercenia i rozpychania. To w jakiej pozycji zastanie dziecko poród ma istotne znaczenie. Większość dzieci, mniej więcej w 30 tygodniu ciąży przyjmuje prawidłowe ułożenie, główką do dołu. Jeżeli tego nie zrobi, po 34 tygodniu będzie jej coraz trudniej. Niektóre maluchy po prostu zostają w tzw. ułożeniu pośladkowym, w kierunku szyjki macicy zwrócona jest nie główka lecz pupa. Nie jest to dobre ani dla przyszłej mamy, ani dla dziecka. Główka powinna rodzić się pierwsza, bo jest największa i toruje drogę reszcie ciała. Gdy kolejność ulega odwróceniu, pojawia się ryzyko utknięcia w kanale rodnym, niedotlenienia malucha i urazów okołoporodowych. Dlatego w takich przypadkach wykonuje się poród przez cesarskie cięcie.
Chciałabym uniknąć "cesarki", ale z drugiej strony ważniejsze przecież jest bezpieczeństwo Oli. Mam nadzieję, że dziewczyna da radę się jednak odwrócić. Pchaj się Kochanie, mama i tak to bardzo lubi :)
Za około 6 tygodni mam powtórzyć badanie USG żeby sprawdzić co się tam w brzuszku dzieje. Trzymajcie kciuki...


wtorek, 5 marca 2013

30 tydzień ciąży

Dziecko pozostaje w pozycji embrionalnej, jest cały czas skulone. Już niedługo obróci się główką do dołu - ma na to jeszcze ok. 7 tygodni.
Kończy się tworzenie krwi w wątrobie i śledzionie. Odtąd miejscem produkcji krwi będzie szpik kostny. Skóra malca jest jeszcze pomarszczona, ale nie prześwitują już przez nią naczynia krwionośne.
Dziecko wciąż dużo się rusza, zwykle najchętniej w nocy, kiedy ty odpoczywasz. Ma jednocześnie coraz mniej miejsca, wkrótce jego ruchy staną się mniej gwałtowne.

- No właśnie, Ola od początku nie rozpieszczała mnie zbytnio tymi swoimi fikołkami, a ja tak to uwielbiam... A teraz jest jej jeszcze ciaśniej i ma się ruszać coraz mniej. Jak dla mnie, to mogłaby fikać cały czas ;) 

Jeśli wyniki badań na przeciwciała, np. przeciwko toksoplazmozie, wykonane na początku ciąży wykazały, że nie przebyłaś tej choroby, czas na powtórzenie badań. Koniecznie sprawdź, czy się nie zaraziłaś.

- Mnie to nie dotyczy, już mam jasną sytuację co z moją toksoplazmozą. 

Dziecko ma ok. 27 cm i waży ok. 1300 g.

Spróbuj spać w pozycji półsiedzącej, podłóż sobie pod plecy kilka poduszek - zminimalizujesz problemy z oddychaniem.

Jeśli bolą cię żebra, postaraj się spowodować zmianę położenia dziecka - wdychaj powietrze, podnosząc jedną rękę do góry, i opuszczaj ją, robiąc wydech.

Kup matę antypoślizgową i połóż ją pod prysznicem lub w wannie - zabezpieczysz się przed niebezpiecznymi upadkami.

Zamiast batona zjedz słodkiego pomarańcza - dziecko rozpoznaje smaki i w przyszłości będzie prawdopodobnie lubiło zjadane teraz przez ciebie pokarmy.

- Z tym jedzeniem to prawda. Asia najbardziej lubi jeść te rzeczy, które mi smakowały i które najczęściej jadłam będąc w ciąży. Mam jedyne dziecko na milion, które nie przepada za słodyczami. Jak byłam w ciąży z Asią, w ogóle mnie nie ciągnęło do słodkości. Jak ktoś jej proponuje cukierka lub lizaka to ona się krzywi i nie chce. Natomiast za kotletem mielonym poszłaby na drugi koniec miasta... 

poniedziałek, 4 marca 2013

Kulig błotny

Na zakończenie sezonu zimowego Asi wujek chciał zorganizować kulig. Pogoda zrobiła się idealna, spadło trochę śniegu, nie było trzaskającego mrozu. Umówiliśmy się na niedzielę i wszyscy (nie tylko Asia) nie mogliśmy się doczekać. Przyszła niedziela i... zrobiło się tak ciepło, że wszystko zaczęło się topić w oczach. Ale trudno. Kombinezony założone, sanki zapakowane i jak tu wrócić do domu bez obiecanej imprezy? Postanowiliśmy się nie przejmować padającym deszczem i jednak spróbować się przejechać. Ekipa zebrała się dosyć potężna, każdy podczepił swoje sanki i... nie mogliśmy ruszyć. Było nas za dużo. Trzeba było jechać na dwie tury. Po przejechaniu się po lesie dwa razy więcej tam było błota niż śniegu, ale mimo to wszyscy byli zadowoleni :)




Po zabawie na sankach trzeba było się ogrzać. Kiełbasa z ogniska i herbata z termosu nigdy chyba tak bardzo nam nie smakowała :)



piątek, 1 marca 2013

Wiosna meteorologiczna

Dziś pierwszy dzień marca. Nie każdy o tym wie, ale dziś rozpoczyna się wiosna meteorologiczna, która obejmuje marzec, kwiecień i maj. W naszej świadomości zakorzeniona jest data 21 marca - początek wiosny kalendarzowej. Z kolei 20go marca rozpocznie się na naszej półkuli wiosna astronomiczna. Od tego momentu z każdą kolejną dobą noc jest coraz krótsza od dnia. Ale mamy powodów do świętowania... :)

A za moim oknem takie błoto, że przejść nie można... Samochody po przejechaniu 100 metrów wyglądają jak po dobrym off roadzie. Nie mogę się już doczekać ciepłych dni. Oczami wyobraźni chodzę już na spacer do lasu, nad rzekę, nad staw karmić kaczki. A wybiegając dalej w przyszłość - otwieram drzwi na ogród, gdzie czeka na mnie leżaczek, w wózeczku śpi Ola, a Asia bawi się na kocyku. Idylla.
Brutalna rzeczywistość pewnie to zweryfikuje. Pewnie będzie padać deszcz cały czerwiec, Ola będzie cały czas płakać a Asia pobiegnie do kolegów i nie będzie miała czasu na zabawy w domu. A i ja nie poleżę na leżaczku, czeka mnie mnóstwo pracy. Ehhh... Póki taka plucha za oknem mogę sobie przynajmniej pomarzyć...