środa, 13 marca 2013

Depresja w ciąży

Ponieważ mój humor jest dzisiaj jaki jest (czyli - albo na wszystkich warczę lub wręcz pruję się tak że słyszy mnie całe miasto - albo beczę) postanowiłam pobawić się w psychologa. I tak:

Za większość zmian w ciąży odpowiada podwyższony poziom hormonów - lęk i stany depresyjne są całkowicie normalnym zjawiskiem, choć łatwo je zlekceważyć i uznać za typową, niegroźną zmienność nastrojów.

Kiedy wzrasta ryzyko pojawienia się depresji w czasie ciąży?

Niektóre kobiety są bardziej narażone na depresję w ciąży. Czynniki, które jej sprzyjają, to:
  • skłonności genetyczne, depresja wśród członków rodziny lub przeżyta wcześniej przez ciebie,
  • problemy w związku,
  • ciąża poprzedzona trudnościami z poczęciem,
  • wcześniejsze poronienie,
  • ciąża zagrożona,
  • stresujące wydarzenia (kłopoty finansowe, przeprowadzka, zmiana pracy),
  • doświadczanie przemocy,
  • młody wiek, nieplanowana ciąża.

Jakie są objawy depresji?

Niektóre oznaki depresji są często odczuwane przez kobiety w ciąży i wcale nie muszą oznaczać choroby. Niepokój powinno wzbudzić pojawienie się co najmniej trzech z poniższych objawów i ich utrzymywanie się przez ponad 2 tygodnie:

  • poczucie rezygnacji,
  • smutek trwający cały dzień, codziennie,
  • bezsenność,
  • problemy z koncentracją,
  • rozdrażnienie, płaczliwość,
  • nieustanne zmęczenie,
  • zaburzenia apetytu,
  • poczucie winy, niska samoocena.

Jak się leczy depresję w ciąży?

Jeśli lekarz zdiagnozuje u ciebie depresję, prawdopodobnie zostaniesz skierowana na terapię, możliwe, że będziesz musiała brać leki.
Możesz też spróbować zminimalizować ryzyko wystąpienia depresji:
Zwolnij tempo. Nie wpadaj w pułapkę bycia "supermamą", zanim jeszcze dziecko się narodzi. Wybieraj tylko najważniejsze rzeczy, które są do zrobienia, i nie zapominaj o sprawianiu sobie przyjemności (śniadanie w łóżku, ciekawa książka, spacer po lesie).
Zadbaj o relacje w swoim związku. Spędzajcie razem dużo czasu, jedźcie na wakacje - wzmocnicie więź, jaka was łączy, a która powinna być szczególnie silna, gdy pojawi się dziecko.
Mów o wszystkich swoich obawach i lękach, rozmawiaj z partnerem, rodziną, przyjaciółmi.
Staraj się walczyć ze stresem - dużo odpoczywaj, wysypiaj się i dobrze odżywiaj; jeśli mimo to będziesz odczuwać ciągłe wyczerpanie i niepokój, zapisz się na jogę dla ciężarnych,
Nie lekceważ żadnych niepokojących objawów, jeśli takie u siebie zaobserwujesz, twój stan psychiczny jest teraz równie ważny, jak zdrowie fizyczne.

To wszystko wina budzika. Jestem przekonana, że nastawiłam go na 6:10. Obudziłam się za trzy siódma z przerażeniem. Spóźnię się do lekarza na badanie... pięknie. Szybkie mycie głowy, i oczywiście jak byłam z głową pod kranem budzik zaczął dzwonić jak szalony. Ciągłe pospieszanie Asi, żeby się szybciej ubierała, szybciej myła i szybciej piła kakao. Wiedziałam już że nie zdążę odwieźć jej do babci, musiałam ją zabrać ze sobą na badanie. Tylko jeszcze żeby tam dojechać. Tak się zakopałam w śniegu wyjeżdżając ze swojej ulicy, że kaplica. Koszmar, nie mogłam ruszyć ani w przód ani w tył. Nie miałam jak się wydostać, nie mogłam z tym brzuszyskiem jednocześnie siedzieć za kierownicą i pchać samochód. Odkopać się z tego śniegu tez nie bardzo miałam jak, z narzędzi miałam tylko szczotkę do odśnieżania auta. A właściwie szczoteczkę... Kierowcy którzy mnie mijali mieli zapewne niezły ubaw. Zamiatałam sobie śnieg spod kół. I do tego zapomniałam rękawiczek więc ręce mi porządnie skostniały. Oczywiście nikt się nie zatrzymał aby mi pomóc. Z tej bezsilności w końcu usiadłam na środku drogi i się popłakałam. Właściwie już miałam zostawić samochód i wrócić się do domu, ale widok niepewnej minki Asi jakoś m nie otrzeźwił. Pokombinowałam jeszcze trochę i jakoś ruszyłam. Długo się tym nie cieszyłam. Jechałyśmy jakieś 10 km/h i to w porywach. Było tak ślisko, że nie dało rady inaczej, wszystkie auta tak zasuwały, nie było mowy o próbie wyprzedzenia kogokolwiek. W mieście nie było lepiej. Jeden wielki korek i oczywiście stałyśmy na każdych możliwych światłach. Do lekarza się spóźniłam 10 minut, ale na szczęście jeszcze mnie pani dr przyjęła.
Po południu okazało się, że absolutnie nie znam się na ludziach. Ile razy można się rozczarować i zawieźć na ludzkiej rasie, żeby się nauczyć nie ufania nikomu? Bo ja chyba jestem tego bliska... Ehhh... Oby jutro był lepszy dzień. Dziś już  nie mam na nic siły. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz