"Romans wszech czasów" traktuje o niecodziennej zamianie. Podczas zimowej przechadzki po Krakowskim Przedmieściu Joanna napotyka mężczyznę, który proponuje, by zastąpiła w domu przez trzy tygodnie jego ukochaną. Skonsternowane spojrzenie narratorki sprawia, że śmiałek traci pewność siebie i zrazu wycofuje się z wystosowanej prośby. Na szczęście reakcja kobiety była spowodowana jedynie chwilowym przerażeniem. Ostatecznie chęć przeżycia kolejnej przygody i słuszne wynagrodzenie, przekonują ją do przystania na propozycję. Od tego momentu zasadniczym problemem będzie odpowiednia charakteryzacja – ufryzowanie i kosmetyczne retusze. Podczas konfrontacji z pierwowzorem Joanna złapie się na tym, że między nią a właściwą żoną Pana Maciejki nie ma żadnej różnicy. Zachwycona perspektywą zarobienia kilkuset złotych, jazdą nowym volvo i możliwością mieszkania w obszernej willi, Joanna porzuca swoje prawdziwe jestestwo i zmienia się w Basieńkę. Pierwsze dni spędzone w domu Maciejków uświadamiają jej, że cała sytuacja może być zwykła mistyfikacją. Zachowanie męża, który został przedstawiony przez swojego rywala, jako tyran i despota, jest zbieżne z opiniami zasięgniętymi kilka dni temu... Wątpliwości pogłębia fakt, iż nie widzi on żadnej różnicy między kobietami... Gdzie tkwi szkopuł? Kim tak naprawdę jest mężczyzna, z którym Joanna – Basieńka dzieli życiową przestrzeń przez trzy tygodnie? Czy spotkany przez przypadek blondyn, będący ucieleśnieniem marzeń narratorki, zagości jeszcze przez moment na kartach, aby zainicjować tytułowy – romans wszech czasów?
Już sam koncept na fabułę powieści wydaje się nieco paradoksalny. Rozpoznawalny u Chmielewskiej czarny humor przewija się prawie na każdej stronie powieści. W wywiadzie dla "Kuriera Polskiego" ( 2 czerwca 1995) reklamując swoje pisarstwo, powiedziała: -Potrafię siedzieć przy maszynie i usmarkać się ze śmiechu. W pisarstwie Chmielewskiej zauważalny jest zmysł wyszukiwania w ponurej rzeczywistości paradoksów, dzięki czemu, czytając jej powieści, możemy się setnie ubawić.
Ciekawostką może być to, że znawcy twórczości Joanny Chmielewskiej uważają, że "Romans wszech czasów" jest pierwszą powieścią w dorobku pisarki, w której użyła wyrazu powszechnie uważanego za nieprzyzwoity. Każdy z nas wie, że rasowy twórca kryminału wypala nieprzyzwoite ilości papierosów, ma swój ulubiony skórzany fotel, ale przede wszystkim umie siarczyście zakląć. Proza Chmielewskiej nie jest kłębowiskiem przekleństw i narzekań, ale umiejętnie wplecione w tkankę językową słowo nieobyczajne dodaje jej charakteru i swoistości.
Ósma w dorobku powieść detektywistyczna Chmielewskiej to mistrzostwo gatunku. Wzorowo poprowadzona intryga, nieprzewidziane zwroty akcji i wyzierający zewsząd komizm sytuacyjny, sprawiają, że lektura tej powieści jest wielką przyjemnością. Jeśli nie mieliście jeszcze do czynienia z piórem tej pisarki, zachęcam do przeczytania "Romansu wszech czasów".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz