wtorek, 25 czerwca 2013

Ogrodzieniec i Kraków 2007 cz.3

Dziś kontynuujemy spacer po Krakowie. Z rynku trafiamy na ulicę Grodzką.

Ulica Grodzka - Wybiegająca z południowego narożnika rynku, prowadzi prosto na Wawel, dzięki czemu nadano jej w przeszłości reprezentacyjny charakter. Stojące przy niej kamienice mają rodowód średniowieczny, ale ich fasady pochodzą zazwyczaj z XIX stulecia.

Kościół św. Piotra i Pawła - Ten wspaniały gmach, pierwsza barokowa budowla w Krakowie, jest efektem współpracy króla Zygmunta III Wazy, jezuickiego kaznodziei Piotra Skargi i  architekta Giovanniego Trevana. Modelowa świątynia jezuitów realizowała XVII-wieczny program oddziaływania na wiernych przez sztukę i architekturę. Wysoka kopuła umożliwiła zawieszenie tzw. wahadła Foucaulta - puszczane w ruch w czwartki o 10:00, 11:00 i 12:00 (oprócz świąt), sunie w ciszy przez kościół, a posadzka i Ziemia obracają się względem niego.

Kościół św. Andrzeja - Sąsiedni kościół, ufundowany pod koniec XI, a wzniesiony w XII w., jest jedną z najstarszych budowli na ziemiach polskich, które przetrwały do naszych czasów. Jak pisał Długosz, był jedynym budynkiem w Krakowie, który oparł się najazdowi tatarskiemu w 1241 r., dając przez cały czas schronienie ludności.
Bryła świątyni, prawie niezmieniona od czasu budowy, ma charakterystyczne romańskie okna - biforia (podwójne) i triforia (potrójne). W barokowym wnętrzu odkryto freski z XII w. W skarbcu przechowuje się bezcenne XIII-wieczne relikwiarze, mozaikowy obraz Madonny z przełomu XII i XIII w., a także XIV-wieczne figurki jasełkowe, ufundowane prawdopodobnie przez Elżbietę Łokietkównę, żonę króla węgierskiego Karola Roberta.

Wawel - Wawel był siedzibą książęcą na długo przed powstaniem państwa polskiego. Wykopaliska archeologiczne odsłoniły relikty kilku murowanych preromańskich budowli. Jedną z nich, kaplicą NMP powstałą przed 950 r., można obejrzeć na wystawie "Wawel zaginiony".
Pierwsi Piastowie osiedlili się na Wzgórzu Wawelskim pod koniec X wieku. Wkrótce w katedrze wawelskiej złożono bezcenne relikwie, w tym włócznię św. Maurycego, a potem także insygnia koronacyjne. Za panowania Jagiellonów zespół romańskich i gotyckich gmachów przebudowano na pyszną renesansową rezydencję.
Decyzja Zygmunta III Wazy o przeniesieniu stolicy do Warszawy oznaczała kres świetności Wawelu. Po III rozbiorze Polski, zamieniony w austriackie koszary, niszczał, aż w 1905 r. został wykupiony przez społeczeństwo polskie. Rozpoczęto prace konserwatorskie, w wyniku których Wzgórze Wawelskie stało się dzisiejszą skarbnicą narodowych pamiątek.


Katedra - Świątynia o gotyckiej trójnawowej bryle z transeptem, otoczona trzema wieżami (Zygmuntowską, Zegarową i Srebrnych Dzwonów), pochodzi z 1364 r. Przez wieki katedrę otaczano kaplicami i przybudówkami - w efekcie jest prawdziwym konglomeratem stylów architektonicznych.
W mrocznym, niezbyt przestronnym wnętrzu, w którym koronowano niegdyś i grzebano władców Polski, znajdują się m.in. sarkofagi królewskie, srebrna konfesja św. Stanisława (tzw. Ołtarz Ojczyzny), przy której w 1411 r. Władysław Jagiełło zawiesił zdobyte pod Grunwaldem chorągwie krzyżackie, późnorenesansowe stalle i piękny czarny krucyfiks królowej Jadwigi ( w północnej nawie, obok zakrystii).
Zwiedzając katedrę, warto zajrzeć do wszystkich 19 kaplic bocznych, a zwłaszcza do słynnej kaplicy Zygmuntowskiej (piąta w prawej, południowej nawie). Nakryta złotą kopułą (symbol pomyślności wieku), stanowi arcydzieło włoskiego renesansu. W niszach są nagrobki Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta. Nie sposób pominąć późnogotyckiej kaplicy Świętokrzyskiej (pierwsza w południowej nawie) z XV-wiecznymi ikonami, gdzie w grobowcu rzeźbionym przez Wita Stwosza spoczywa Kazimierz Jagiellończyk.
Z wieży Zygmuntowskiej, na którą można się wspiąć schodami prowadzącymi z zakrystii, roztacza się rozległa panorama Krakowa. Na trzecim piętrze wisi słynny dzwon Zygmunt (10 ton, wysokość 1,99 m), odlany w 1520 r. z armat zdobytych na wrogach.
Z kaplicy Czartoryskich (druga w lewej nawie, w przyziemiu wieży Zegarowej) schody prowadzą do krypt, w których spoczywają polscy królowie i bohaterowie narodowi. W krypcie wieszczów pochowano Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego.


Zamek - Przez bramę i brukowaną sień wchodzi się na wspaniały renesansowy dziedziniec, otoczony harmonijnymi krużgankami, arkadami i kolumnami. Tu odbywały się kiedyś rycerskie turnieje i królewskie uroczystości. Po prawej stronie jest wejście do komnat królewskich i prywatnych apartamentów, na wprost - do skarbca i zbrojowni.


Komnaty i apartamenty królewskie - Na pierwszym piętrze znajdowały się niegdyś prywatne mieszkania władców i ich małżonek oraz pomieszczenia dla gości i dworu. Drugie piętro służyło celom reprezentacyjnym: przyjmowano tutaj poselstwa, urządzano uczty i narady. Umiłowanie sztuki na wawelskim dworze budziło podziw wśród cudzoziemskich gości. Dzisiaj we wnętrzach zamku można oglądać jedynie resztki dawnego wyposażenia - są freski, plafony, ozdobne stropy, meble z różnych epok i liczne obrazy. Warto zwrócić uwagę na słynną kolekcję wspaniałych arrasów.

Skarbiec koronny i zbrojownia - W pomieszczeniach historycznego skarbca zgromadzono niewielką część dawnych skarbów, którą udało się odzyskać po zawieruchach dziejowych. Można obejrzeć m.in. XII-wieczny miecz koronacyjny Szczerbiec, koronę i miecz Zygmunta Starego, chorągiew Zygmunta Augusta i jego sandały koronacyjne oraz liczne kosztowności należące do królów. Przylegające do skarbca sale zbrojowni mieszczą najbogatszą w kraju kolekcję oręża.

Smocza Jama - Jak pisał Jan Długosz, dawno, dawno temu "w jaskini Wawelu obrał sobie siedlisko potwór niesłychanej wielkości, mający postać smoka albo węża zadławcy, który na zaspokojenie żarłoczności swojej porywał bydlęta i trzody, nie przepuszczając nawet ludziom". Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo dzielny szewczyk podstępem zgładził krwiożerczą bestię. Dziś krętymi schodami schodzi się do groty, gdzie - jak chce legenda - mieszkał potwór, a według historyków były mieszkania biedoty, gospody i zamtuzy. Przed jamą, nad brzegiem Wisły, stoi spiżowy smok ziejący ogniem.


Była to bardzo pracowita wycieczka. Pełna wrażeń szczególnie dla małej Asi, która w drodze powrotnej grzecznie i słodko nam zasnęła. Moja kochana mała turystka :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ogrodzieniec i Kraków 2007 cz.2

Ogrodzieniec opisałam już w kwietniu. Od tego czasu nie mogę się zebrać, aby dokończyć wycieczkę i opowiedzieć o Krakowie. W końcu zebrałam się w sobie i postanowiłam zrobić to dzisiaj. Najbardziej przerażał mnie ogrom historii, zabytków i innych rzeczy do opisania. O Krakowie nie da się powiedzieć w kilku zdaniach. Jakbym chciała napisać o wszystkim, co warte tam jest odwiedzenia, musiałabym napisać książkę. Kraków to miasto starych murów, niezliczonych muzeów, teatrów, galerii i wspaniałych knajpek. Leży w połowie drogi między Wiedniem a Warszawą. Zwiedzając Kraków lepiej nie biegać od jednego zabytku do następnego, tylko niespiesznie chłonąć ich urodę, a wieczorem wybrać się do Teatru Starego albo pospacerować po rynku i otulonych mgłą Plantach.

Droga Królewska - Niegdyś Drogą Królewską, dziś oznakowaną trasą turystyczną, z przedmieścia Kleparz podążały poselstwa i pochody na Wawel. Za Barbakanem i pomnikiem Grunwaldzkim widać kościół św. Floriana, ufundowany w 1185 r. Jego dzisiejszy kształt pochodzi z II połowy XVII w. Kościół spełniał rolę kolegiaty uniwersyteckiej, przed nim rektor i senat witali monarchów przybywających na koronację, którzy potem przejeżdżali Floriańską, rynkiem i Grodzką do katedry.

Brama Floriańska i Barbakan - Obie budowle, wraz z sąsiednimi basztami: Pasamoników, Stolarską i Ciesielską, są pozostałością potężnych średniowiecznych fortyfikacji, które tworzyły trzykilometrowy pas podwójnych murów wzmocnionych 47 basztami, 7 bramami i fosą. Na miejscu zburzonych w I połowie XIX w. fortyfikacji założono olbrzymi ogród - okalające całe miasto Planty.
Brama Floriańska istniała już w I połowie XIV w. Wtedy właśnie powstał jej kamienny czworoboczny korpus, do którego w XV w. dobudowano górną ceglaną część, a jeszcze później dodano niski hełm o miękkich falistych formach. Wysokość bramy do gałki hełmu wynosi 34,5 m.
Stojący nieopodal Barbakan to unikatowa w skali europejskiej budowla tego typu, prawdziwy fenomen architektury militarnej. Wzniesiono go w latach 1498-1499 w obawie przed inwazją turecką. Gotycki obiekt, o grubości murów przekraczającej 3 m, miał siedem wieżyczek i otwory dla artylerii, skąd rażono wojska nieprzyjaciela. Mógł też być broniony ogniem broni palnej z murów przy Bramie Floriańskiej, z którą łączyła go długa szyja. Otoczony fosą szeroką na 24 m i głęboką na 3,5 m, był właściwie nie do zdobycia, aż do XIX w.

Teatr im. Juliusza Słowackiego - Zboczywszy nieco w stronę dworca kolejowego, dochodzi się do imponującego wielkością i architektonicznym rozmachem Teatru, wzniesionego w latach 1891-1893.
W środku na uwagę zasługuje przede wszystkim wspaniała kurtyna ofiarowana teatrowi w 1894 r. przez Henryka Siemiradzkiego, na której artysta przedstawił alegoryczne i symboliczne postacie związane ze sztuką teatralną. Przed budynkiem stoi pomnik Aleksandra Fredry, pierwszego patrona teatru.
Teatr Słowackiego był miejscem wielu ważnych wydarzeń kulturalnych w Polsce. W 1896 r. doszło w nim do pierwszego na ziemiach polskich pokazu filmowego, a 19 marca 1901 r. odbyła się prapremiera "Wesela" Wyspiańskiego.

Muzeum Czartoryskich - Jedno z najstarszych i najcenniejszych muzeów w Polsce chlubi się wspaniałą kolekcją malarstwa, której ozdobą są takie arcydzieła jak "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci czy "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta. Na uwagę zasługują ponadto bogate zbiory porcelany miśnieńskiej i włoskich fajansów, bała broń, rzymskie sarkofagi, średniowieczna biżuteria. Osobne miejsce zajmują pamiątki narodowe po wybitnych Polakach: Janie III Sobieskim, Tadeuszu Kościuszce, księciu Józefie Poniatowskim czy generale Henryku Dąbrowskim.

Ulica Floriańska - Podążając tropem monarchów, warto wstąpić do świątyni modernistycznej bohemy - kawiarni Jama Michalika, w której narodził się legendarny kabaret Zielony Balonik (Floriańska 45). Dalej trasa biegnie obok XVI-wiecznego domu Jana Matejki (nr 41; muzeum) i najstarszego w kraju hotelu - Pod Różą (nr 14), w którym pokoje zajmowali car Aleksander I i Franciszek Liszt (łaciński napis nad bramą głosi w przekładzie polskim: "Niech dom ten przetrwa w tak odległe lata, dopóki mrówka  morza nie wypije, a żółw całego nie obieży świata"). Po drodze mija się również dom Kmitów albo Amandich o renesansowych obramowaniach okiennych (nr 13), dom Pod Aniołkiem (nr 11), miejsce narodzin komediopisarza Michała Bałuckiego, autora m.in. piosenki "Góralu, czy ci nie żal...", dom Pod Matką Boską (nr 7) z wczesnobarokową figurą Madonny z Dzieciątkiem w niszy na fasadzie oraz dom Pod Murzyny (nr 1), zwany ze staropolska Pod Etiopy, gdzie w XVI w. była apteka i spotykali się krakowscy protestanci.

Rynek Główny - Z ul. Floriańskiej wchodzi się na salon Krakowa - największy średniowieczny rynek Europy. Kwadratowy plac o wymiarach 200 na 200 m wytyczono podczas lokacji miasta w 1257 r., już po wzniesieniu kościołów Mariackiego i św. Wojciecha, o czym świadczy ich "krzywe" ustawienie w stosunku do boków rynku. Potem zbudowano Sukiennice, ratusz, po którym pozostała XIV-wieczna gotycka wieża, i piękne kamienice.

Sukiennice - W sukiennicach zaczęto handlować już w XIII w. Liche budy zastąpiono w latach 1556-1559 reprezentacyjnym renesansowym gmachem ozdobionym maszkaronami i attyką polską. Pod koniec XIX w. dodano neogotyckie arkady.
Na piętrze mieści się Galeria Sztuki Polskiej XIX w. (wejście od strony kościoła Mariackiego). Zalążkiem wspaniałej kolekcji był obraz "Pochodnie Nerona" Henryka Siemiradzkiego, podarowany miastu przez artystę w 1879 r. Dziś oprócz płócien Siemiradzkiego w Sukiennicach są m.in. dzieła Matejki, Michałowskiego, Rodakowskiego, Grottgera, Gierymskiego, Chełmońskiego i Podkowińskiego.


Kościół św. Wojciecha - Fundamenty tej malutkiej świątyni są prawdopodobnie najstarsze w mieście. Kościółek istniał już w XI w., a może wcześniej, bo - jak pisze Długosz - w miejscu tym miał głosić kazania św. Wojciech. Zwrócona ku "Jaszczurom" romańska ściana przetrzymała atak Mongołów pod wodzą Batu Chana w 1241 r. Wnętrze, poniżej poziomu gruntu, stanowi przekrój warstw krakowskiego rynku, narastających od tysiąca lat. Warto zwrócić uwagę na XV-wieczny  krucyfiks na belce tęczowej z Chrystusem o prawdziwych włosach. 


Kościół Mariacki - Ufundowana w 1222 r. świątynia krakowskiego mieszczaństwa jest jedną z najpiękniejszych gotyckich katedr w Polsce. Po renowacji na nowo olśniewa polichromia Matejki, oryginalne witraże z XIV i XV w., ołtarze, rzeźby, liczne tablice, herby i epitafia pozostawione przez pokolenia.
Klejnotem kościoła jest imponujący (13 m wysokości i 11 m szerokości) gotycki ołtarz Wita Stwosza, wyrzeźbiony w latach 1477-1489. Wspaniale polichromowany,otwierany jest uroczyście tuż przed 12:00. Doliczono się w nim 200 rzeźbionych figur mierzących od 3 cm do 3 m. Centralnym punktem dzieła jest scena zaśnięcia NMP i wniebowzięcia. Na bocznych skrzydłach przedstawiono sceny z życia Marii i Chrystusa, a między figurami św. Wojciecha i św. Stanisława - koronację Matki Boskiej.
Malutki, urokliwy pl. Mariacki między kościołem Mariackim a kościołem św. Barbary w średniowieczu  był cmentarzem, na którym w karnawale urządzano tańce. Późnogotycka kaplica Chrystusa w Ogrojcu na zewnątrz kościoła św. Barbary pochodzi z pracowni Wita Stwosza, a secesyjno-modernistyczna kamienica na rogu rynku zbierała niegdyś nagrody na konkursach architektonicznych. W domu pod nr 9 mieszkał przez jakiś czas Stanisław Wyspiański i tu zaczął pisać "Wesele".


Kamienice wokół rynku - Każda z nich mogłaby opowiedzieć jakąś historię. W kamienicy Szarej pod nr 6, zbudowanej na przełomie XIII i XIV w., mieszkał Henryk Walezy, potem Tadeusz Kościuszko. Pod nr 7 w 1569 r. narodziła się Poczta Państwowa. W XIV-wiecznej kamienicy Pod Jaszczurami (nr 8), nakrytej dziewięciopolowymi sklepieniami gotyckimi, istniał od czasów Tyrmanda znany ośrodek kultury studenckiej: urządzano konkursy jednego wiersza, przeglądy poezji śpiewanej, później koncerty rockowe. Pod nr 9 (kamienica Bonerowska) w 1605 r. wojewoda Mniszech wydał swą córkę Marynę za Dymitra Samozwańca, później Dymitr został carem, a Maryna carycą Świętej Rusi. Pod nr 15 mieści się słynna restauracja Wierzynek. Nr 17 to kamienica Hetmańska z połowy XIV w. W kamienicy pod nr 27 powstał w 1956 r. kabaret Piwnica pod Baranami.

piątek, 21 czerwca 2013

Wyprawka dla ucznia klasy 1

Byłam w szkole na zebraniu, poznałam Panią, która będzie uczyła Asię w klasach 1-3. Na pierwszy rzut oka zrobiła na mnie dobre wrażenie, wydaje się miła, konkretna babka. Trochę mi się nie chce wierzyć, że od września będę miała uczennicę w domu. Na prawdę mam takie duże dziecko?
Muszę ją przez wakacje pomęczyć i poćwiczyć z nią pisanie, bo póki co to jest orka na ugorze. O ile z liczeniem (nawet w pamięci) nie ma zbyt dużego problemu, z czytaniem idzie coraz lepiej, nauczyć się na pamięć wiersza lub piosenki to figlijek... tak z pisaniem jest dramat. A ta Pani niestety bardzo zwraca uwagę na to, aby dzieci od początku uczyły się pięknej kaligrafii. Nawet teraz Asia pisze życzenia dla taty na laurce i beczy tak, jakbym jej kazała obierać cebulę. Także trzeba zakasać rękawy i spędzić pracowite dwa miesiące. Będę musiała tak to wykombinować, by jednocześnie nie zabierać jej nic z radości wakacji i lata. No cóż, nikt nie mówił, że macierzyństwo to prosta sprawa. Podobno najtrudniejsze jest pierwsze 30 lat, potem jest trochę łatwiej... :)
Na zebraniu w szkole Pani rozdała listę z wyprawką dla nowych uczniów. I tak kupić należy:
* Elementarz XXI wieku wyd. Nowa Era, a w pakiecie znajdziemy:
   - Podręcznik x2
   - Ćwiczenia zintegrowane x4
   - Ćwiczenia do edukacji matematycznej x4
   - Teczka artysty
   - Ćwiczenia z edukacji muzycznej + CD z piosenkami
   - Zajęcia komputerowe + CD
   - Zeszyt do kaligrafii
   - Wyprawkę
* Strój uroczysty (biała bluzka, spódniczka lub spodnie materiałowe)
* Obuwie na zmianę + worek podpisany
* Strój gimnastyczny (biała podkoszulka, spodenki, białe skarpetki, tenisówki o białym spodzie) + podpisany worek
* Zeszyt w trzy linie
* Zeszyt w kratkę
* Farby plakatowe
* Farby akwarelowe
* Pędzle w trzech grubościach
* Plastelina
* Papier wycinankowy 2szt.
* Blok rysunkowy A4 2szt.
* Blok techniczny A4 1szt.
* Kubek na wodę
* Pastele
* Zeszyt do informacji 32 kartkowy w kratkę
* Piórnik
* Kredki ołówkowe
* Klej w sztyfcie, "magiczny klej"
* Nożyczki z zakończeniem okrągłym
* Ołówki miękkie 5szt.
* 2 długopisy - niebieski i zielony
* Temperówka
* Linijka
* Mazaki 4 kolory - żółty, zielony, niebieski, pomarańczowy
* Tornister
* Teczka, segregator

Mam nadzieję, że ta cała wyprawka nie doprowadzi mnie do bankructwa. Zastanawiam się, czy faktycznie już we wrześniu będzie jej potrzebne 5 sztuk ołówków, ale ok. Nie będę się wychylać i dostarczę tyle ile wymagają. Kurcze sama bym chętnie poszła do pierwszej klasy... :)

czwartek, 20 czerwca 2013

Wszystko Czerwone (Joanna Chmielewska)

Pomimo iż uwielbiam wszystkie książki Joanny Chmielewskiej, to "Wszystko Czerwone" jest chyba moją najulubieńszą z najulubieńszych. To książka w której trup ściele się gęsto, jak nie przymierzając - podczas jakiejś wojny polsko-krzyżackiej. Bo cichy, niepozorny domek Alicji, przyjaciółki i gospodyni narratorki książki, ma za wroga wyjątkowo produktywnego mordercę. On toco i rusz dopada innego z licznych gości domu Allerod – jak po duńsku nazywa się tytułowe „Wszystko czerwone” – innym ze swych wielu morderczych narzędzi. I nie byłoby wiele do śmiechu, całkiem jak nie u Chmielewskiej, gdyby nie to, że roztrzaskana młotkiem czaszka zbiera się do kupy dzięki maseczce z truskawek, napadnięta przez zbirów dama zapomina własnego nazwiska, bomba w szafce zamiast łba urywa perukę, trup zieje i grzębi, a nader nieordynarny jad spożywają osoby nieżywe... Jednym słowem – Joanna Chmielewska w każdym calu czaruje nas kryminałem z dawniejszej swojej serii, opowiadając o wybuchowej wizycie Joanny u jej wieloletniej przyjaciółki Alicji w Danii, nie oszczędzając na tajemniczych aluzjach do nowo nabytego ukochanego Marka, okraszając całość duńskim inspektorem i jego przepiękną, sienkiewiczowsko – biblijną polszczyzną, która począwszy od mrowia a mrowia osób, obecnych na miejscu zbrodni, a zakończywszy na maci, którą była dama owa dla jednego ze świadków, wywierała przeogromne wrażenie na wszystkich bohaterach książki. Ma szanse wywrzeć nie mniejsze wrażenie na czytelnikach.Fabuła książki na wstępie prezentuje się następująco: Joanna przyjeżdża do domu Alicji z nadzieją zastania tam niejakiego Edka, wspólnego znajomego, i załatwienia z nim jednej maleńkiej, nieistotnej sprawy. Tymczasem w domu Alicji panuje pandemonium. Jak to bywa u upiornie gościnnych gospodyń, goście goszczą. Mówiąc ludzkim językiem – zwalił się tam cały tłum, niby zaproszony, ale w różnych terminach, partiami przez całe lato, nie zaś naraz.
Tego wieczora wszyscy, wzbogaceni o gości duńskich, dochodzących, świętują uruchomienie w ogrodzie – lampy. Ładnej, czerwonej lampy.Wszystko czerwone...Goście, impreza, zamęt. Kawa, herbata sok. Edek pije, jak to Edek. Na nic nie ma czasu. Lampa świeci czerwonym światłem na nogi gości. Edek po pijanemu awanturuje się na Alicję, że wpuszcza do domu takich ludzi. Wszyscy piją co popadnie, gadają, o czym popadnie, na przykład o jachtach dalekomorskich. Otwierają butelki z piwem. Dużo ludzi się kłębi jak na dziesięcioro obecnych.A jeszcze przyjadą Włodzio i Marianne i już całkiem nie będzie miejsca w domu.Przyjęcie się skończyło, goście dochodzący się rozeszli, zapanował spokój. A Edka znaleziono na tarasie, zadźganego długim, ostrym narzędziem...Rożen?Tak mniej więcej zaczyna się akcja powieści „Wszystko czerwone”. Pierwszym prawdziwym trupem. A pozostałe, choć po części wyżyły, przecież nie można im odmówić pewnych trupich praw. Walono je młotkiem, przejeżdżano mercedesem, strzelano, miażdżono, truto... Ach, i ten sztylet, to sławetne dziabanie sztyletem. Morderca zapewnia wszelki smak dobrego kryminału – można się do woli zastanawiać, kto zabił Edka i dlaczego, kto dybie i kto wstrzykiwał truciznę do winogron. Może czytelnikowi uda się odgadnąć prawdę, zanim przez karty książki przeleje się całe morze krwi – tytułowe „wszystko czerwone”?


środa, 19 czerwca 2013

Gimnastyka

Miesięczne dziecko potrafi już utrzymać przez chwilkę główkę. Tylko jakimś sposobem musi się tej umiejętności nauczyć. Dlatego właściwie od samego początku, jak tylko odpadł kikut pępowiny Ola spędza co jakiś czas parę chwil na brzuszku. Jest to dla niej odmiana, więc nie ma z tym żadnego problemu. Zresztą silna dziewczyna jest i ciężką główkę dźwiga dzielnie.


Taka gimnastyka to świetna zabawa, jednak jak wiadomo nic nie można robić na siłę, do niczego nie wolno dziecka zmuszać. Dotyczy to nie tylko niemowlaków ;)



piątek, 14 czerwca 2013

Nie tylko cycek...

Ola jest osóbką bardzo wymagającą. Wymagającą stałego kontaktu z mamą. Najlepiej i najbezpieczniej się czuje przytulona do mamy. Już nawet niekoniecznie musi w tym czasie coś ssać, ale musi czuć moją stałą obecność. Chyba coś w tym jest, że dla noworodków: jak czegoś nie widać, to to nie istnieje. No więc ja muszę istnieć niemal bez przerwy. Nie ukrywam, że troszkę to kłopotliwe. Chciałabym czasami coś zjeść lub się umyć. O luksusie posiedzenia w wannie nie wspomnę... Na szczęście tata też znalazł na nią swoje sposoby, dzielnie się nią zajmuje wieczorami, więc nie chodzę głodna i brudna.
Dobrze na nią działa fotelik-leżaczek z pozytywką i funkcją wibracji. Potrafi na prawdę długo zająć się oglądaniem go (i wiszących zabawek), nie płacze, jest spokojna i zainteresowana. Wygląda w nim jak księżniczka na tronie :)


Ola jest coraz bardziej "kontaktowa". Uważnie słucha kiedy do niej mówię, rozgląda się. Chce być trzymana jedynie w pozycji pionowej, leżenie u kogoś na rękach kończy się zdecydowanym protestem. Oczywiście nadal dużo śpi i ku mojej niewysłowionej radości przesypia noce, ale coraz więcej czasu poświęca na "uczenie się" otoczenia. 
Zdecydowanie lubi być w centrum zainteresowania. Lubi być przytulana, noszona i zabawiana. Lubi wszelkie zabiegi, jakie trzeba wykonać, od zmiany pieluchy, poprzez kąpiel do przebierania czy masażu. Wszystko znosi dzielnie i mam wrażenie, że z zadowoleniem. Nie lubi tylko nudy i spokoju, co zapowiada mi na prawdę ciekawe najbliższe lata... ;)

wtorek, 11 czerwca 2013

Lesio (Joanna Chmielewska)

Okazuje się, że podczas opieki nad niemowlakiem, spokojnie można nadrabiać wszelkie zaległości w lekturach. Leżę sobie z nią, ona szczęśliwa bo ciumka cyca, a ja szczęśliwa, bo spokojnie sobie czytam. Książkę za książką. Po prostu je pochłaniam. I tak właśnie pochłonęłam Lesia. Chronologicznie kolejna książka Joanny Chmielewskiej, wydana po "Całe zdanie nieboszczyka". Tym razem sama autorka  nie bierze udziału w wydarzeniach, nie jest ich narratorem.
Lesio jest artystą. Pracuje wprawdzie jako architekt w biurze projektów, bo z malowania obrazów wyżyć się nie da, ale praca ta jest mu kamieniem u szyi.
Życiem Lesia władają trzy kobiety. Pierwsza to żona, Kasieńka, kobieta tyleż łagodna co stanowcza, którą Lesio bardzo kocha, ale której się trochę boi i za wszelką cenę stara się unikać z nią konfliktów.
Drugą kobietą Lesia jest Barbara – jego biurowa miłość. Kobieta piękna i zimna, którą Lesio wielbi bez odrobiny nadziei na choćby cień wzajemności. Barbara rani Lesia do głębi, okazuje się bowiem, że twardo mu się opierając, swoimi wdziękami obdarza jednego z kolegów biurowych. Którego – nie wiadomo, bo Lesio zdążył tylko zauważyć spodnie z szarego tropiku i szare dziurkowane buty, a wdrożone naprędce śledztwo wykazało, że tak ubiera się co drugi facet w biurze (ach, to socjalistyczne zaopatrzenie sklepów!).
Trzecią kobietą, która ma wpływ na życie Lesia, jest pani Matylda, personalna w biurze projektów. Tej kobiety Lesio nie kocha, a nawet – co tu kryć – szczerze nienawidzi. To ona zatruwa mu każdy dzień, każąc co rano wpisywać się do książki spóźnień (Lesio, jak każdy prawdziwy artysta, ma kłopoty z porannym wstawaniem). To przez nią co rano Lesio musi wytężać umysł, by wymyślić wiarygodny powód spóźnienia.
Któregoś dnia ginie znienawidzona książka spóźnień i karta losu Lesia odwraca się. Raptem okazuje się, że jest wyjątkowo utalentowanym pracownikiem i zaproponowana przez niego kolorystyka projektowanych obiektów dosłownie zwala z nóg inwestorów. Szefowie poklepują go przyjacielsko po ramieniu, koledzy patrzą z podziwem, Barbara ciepło się uśmiecha...
Niestety, książka spóźnień bardzo szybko odnajduje się i los Lesia powraca na stare tory. Znowu musi się wysilać, żeby usprawiedliwić spóźnienia, inwestorzy kręcą nosami, że nie dotrzymuje terminów, Barbara patrzy z lekceważeniem. A potem książka spóźnień znowu ginie...
I nagle Lesio doznaje olśnienia: to wszystko przez panią Matyldę! Gdyby nie ona i ta jej przeklęta książka spóźnień, całe jego życie wyglądałoby inaczej. Gdyby nie codzienny stres związany z wpisywaniem się do tej książki, byłby zupełnie innym człowiekiem. To ona, stara, złośliwa, jędzowata pani Matylda podcina mu skrzydła.
Lesio postanawia zabić panią Matyldę...
Tak pokrótce wygląda treść książki. Dalsze perypetie Lesia i jego równie zwariowanych przyjaciół Joanna Chmielewska opisuje w prawdziwie mistrzowski sposób. Książka skrzy się humorem, a takie sceny, jak napad na pociąg czy triumfalne wkroczenie Lesia do biura projektów, gdzie zrzuca ramieniem ze ściany gaśnicę, a ta spada na podłogę dokładnie według instrukcji użycia i zaczyna szaleć po biurowym korytarzu siejąc wokół spustoszenie – nie mają sobie równych w całej literaturze.
Książka nie jest typowym kryminałem, a już na pewno nie milicyjnym, chociaż kilku milicjantów jednak w niej występuje, ale to postaci dalszoplanowe. Występują w niej też postaci tak charakterystyczne dla minionego okresu, jak przewodniczący Rady Narodowej, sekretarz POP-u czy „kaowiec”, zawód ongiś bardzo popularny, dziś już całkiem zapomniany.
Wspaniale ukazane są też polskie realia początku lat siedemdziesiątych: kłopoty z zaopatrzeniem, brakiem gotówki, całkowitym brakiem taksówek, rozmaite kombinacje z załatwianiem po znajomości różnych spraw. No i ta specyficzna atmosfera owych czasów, kiedy to nikt nie słyszał jeszcze o „wyścigu szczurów”, z pracy w każdej chwili można było wyskoczyć na kielicha do pobliskiego baru, godzinami można było kontemplować wdzięki uroczej blondynki myjącej okna w budynku po drugiej stronie ulicy, pracą się specjalnie nikt nie przejmował, a dygnitarze szczebla powiatowego oraz ich pracownicy w wolnych chwilach brali udział w amatorskich przedstawieniach teatralnych.



poniedziałek, 10 czerwca 2013

1. miesiąc życia dziecka

Noworodek to bardzo zdolny, lecz często niedoceniany mały człowiek. Mówi się, że potrafi jedynie spać, jeść, płakać. To jednak tylko część prawdy. Noworodek ma bowiem szereg cennych umiejętności, które pomagają mu przetrwać w zupełnie nowym otoczeniu. Nie jest też tak kruchy, jak może się wydawać, a jego temperament jest już mniej więcej w 50% określony.
Po narodzinach główka dziecka stanowi 1/4 długości całego ciała. Często ma lekko stożkowaty kształt. To rezultat przeciskania się przez kanał rodny. Dostosowanie się do wąskiego przejścia było możliwe dzięki dwóm ciemiączkom, czyli przestrzeniom między kośćmi wypełnionymi tzw. błoną łączno-tkankową. Ślady trudnej przeprawy to często także siniaki na główce i zaczerwienione gałki oczne.
Stosunkowo częsty jest także tzw. trądzik niemowlęcy, który podobnie jak obrzęknięte sutki jest wynikiem działania matczynych hormonów. Zwykle po kilku tygodniach znika bez śladu.
Zdarza się, że noworodek ma lekko sine stopy i dłonie. Najczęściej nie jest to powód do niepokoju a jedynie wynik niedojrzałości układu krwionośnego. Z pierwszym oddechem dziecka całe krążenie przestawia się z krążenia płodowego na krążenie typowe dla małego dziecka, jak i człowieka dorosłego.
U noworodka można też zaobserwować przyspieszony oddech świadczący o niedojrzałości układu oddechowego, lub mimowolne drżenie rąk wskazujące na niedojrzałość układu nerwowego.
Minie też trochę czasu zanim dziecko będzie potrafiło poradzić sobie z tym, co  mu przeszkadza. Na razie próbuje odciąć się od nadmiaru bodźców zaciskając powieki lub kichając.
Dziecko zostało wyposażone przez naturę w kilka odruchów, które z czasem znikną, ale na razie bardzo ułatwiają jej życie. Jest to między innymi odruch Moro, odruch kroczenia, odruch chwytny. Dwa kolejne odruchy: szukania i ssania, nie pozwalają noworodkowi zginąć z głodu. Dziecko czując dotyk na policzku, odwraca głowę w jego kierunku. To właśnie odruch szukania. A kiedy chwyci już coś ustami to momentalnie zaczyna ssać. Dziecko ssąc zaspokaja nie tylko głód, ale także potrzebę bliskości.
Dotyk to sposób, w jaki mama okazuje miłość, akceptację, a także uczy granic ciała. Głaszcząc pokazuje dziecku gdzie kończy się jego ciało. Noworodki bowiem sądzą, że stanowią z mamą jedność i dopiero mniej więcej po skończeniu szóstego miesiąca życia zacznie do nich docierać, że jest inaczej.
Ola wie, że do życia potrzebuje uwagi mamy, i zrobi wiele, aby ją uzyskać. Co zaskakujące zachowuje się zgodnie z zasadami skutecznej komunikacji, np. podobnie jak dorośli, podczas ciekawej rozmowy stara się odwzorować zachowania rozmówcy. Badania wykazały, że noworodki potrafią naśladować mimikę już kilka godzin po narodzinach. Uwaga, z jaką mała Ola słucha mamy jest doprawdy imponująca. Głos mamy, podobnie zresztą jak bicie jej serca do dźwięki znane Oli jeszcze z życia płodowego. Po narodzinach jest w stanie je rozpoznać i dzięki nim czuje się bezpieczniej.

Jak wygląda noworodek?
* Może mieć trądzik niemowlęcy i siniaki na ciele
* Jego dłonie i stopy mogą być sine
* Skórę noworodka urodzonego o czasie pokrywa meszek
* Głowa noworodka ma kształt stożkowaty

Charakterystyka noworodka:
* Noworodek śpi ok. 20 godzin na dobę
* Widzi twarze i przedmioty z odległości ok. 30 cm
* Poza czernią i bielą nie rozpoznaje kolorów
* Gdy płacze, jego oczy nie wytwarzają łez
* Wyczuwa cztery smaki: Słony, słodki, kwaśny i gorzki
* Posiada kilka ważnych odruchów: ssania, chwytny, kroczenia, szukania oraz Moro
* Postrzega siebie i mamę jako jedność

Co potrafi niemowlę w 1.miesiącu życia?
* Noworodek potrafi skupić przez chwilę wzrok na twarzy opiekuna
* Próbuje naśladować mimikę opiekuna
* Rozpoznaje głos i zapach mamy
* Próbuje odwracać wzrok w kierunku dźwięku
* Leżąc na brzuchu, próbuje podnosić w górę główkę i przez chwilę utrzymuje ją w tej pozycji

A oto mój najsłodszy, już prawie czterotygodniowy niemowlak:


czwartek, 6 czerwca 2013

Niebieski Dzień Dziecka

W sobotę, 1go czerwca odbył się Niebieski Dzień Dziecka zorganizowany przez Policje Łódzką. Było mnóstwo atrakcji dla najmłodszych (i nie tylko), dlatego serdecznie dziękujemy Wujkowi, że zapewnił Asi dzień pełen wrażeń. Asia wieczorem, przed snem powiedziała mi, że to był wspaniały dzień, tylko pogoda była kiepska... :)




Był też kącik malarski:


I pokazy tresury psów policyjnych:






A takim cudem ja sama chętnie bym pojeździła... :


wtorek, 4 czerwca 2013

Święto cykliczne

Już 9 czerwca 2013 odbędzie się festiwal rowerowy w Łodzi: Święto Cykliczne. Zapraszamy na święto wszystkich rowerzystów! Weź udział w paradzie rowerowej i pikniku z atrakcjami!

Już po raz czwarty zapraszamy łódzkich rowerzystów na Święto Cykliczne – czyli festiwal rowerowy. Jeśli używasz roweru codziennie lub od święta, dojeżdżasz nim do pracy lub jeździsz tylko rekreacyjnie... zapraszamy!


W programie tegorocznego Święta:
  • barwna parada rowerowa (wszystkie kolory i stroje dozwolone!) 
  • gra miejska: śladami Tuwima (na rowerze oczywiście)
  • dyskusja Cafe Rower: podróżowanie na rowerze (czyli jak przygotować siebie i rower na dłuższą wyprawę)
  • rozgrywki bike-polo (rejestracja 3 osobowych drużyn w dniu imprezy)
  • zabawy dla dzieci i dorosłych 
  • wycieczkę z przewodnikiem 
  • pokazy pierwszej pomocy
  • warsztat rowerowy
  • bezpłatne znakowanie rowerów przez Straż Miejską 
  • pokaz cięcia blokad i „blokad” (linek) rowerowych

Start parady rowerowej – jak zwykle o godzinie 12.00 z placu Wolności; następnie ulicami Łodzi przejedziemy do parku Poniatowskiego (w obrębie al. Mickiewicza, Jana Pawła II, ul. Żeromskiego i Parkowej) gdzie odbędą się w/w atrakcje oraz będą startować zarówno wycieczka z przewodnikiem, gra miejska czy rajd „Łódź w 15 minut”. Do parku zapraszamy od godziny 13:30

Zaproś już dzisiaj swoich znajomych! 9 czerwca 2013 świętują wszyscy rowerzyści.




poniedziałek, 3 czerwca 2013

Ulga...

Karmienie piersią Asi wspominam bardzo dobrze. Uwielbiałam jak zwijała się przy mnie w kuleczkę, przytulała ufnie całym ciałkiem. Kiedy przestawałam karmić i przestawiałam ją na butelkę, dla niej było to coś naturalnego, wydawało się, że nie robi jej to różnicy, a mnie było przykro, łzy mi leciały, że to już koniec... Dlatego teraz nie mogłam się doczekać momentu, gdy maleńka Ola będzie pierwszy raz piła mleczko. No i ten pierwszy raz był faktycznie niesamowity, zaraz po narodzinach, jeszcze nie umyta, od razu była przy cycu. Potem było coraz gorzej. Mała pijawka tak mnie pogryzła, że ból sprawiało mi samo myślenie o karmieniu. Koszmar. A jeszcze Ola okazała się osóbką uwielbiającą wręcz taki kontakt z mamą i najchętniej memlałaby cyca 23 godziny na dobę, nawet przez sen. Teraz po praktycznie trzech tygodniach od porodu jest już dużo lepiej. Ola nauczyła się poprawnie ssać, mnie się ranki pogoiły i w końcu możemy cieszyć się sobą. Dużą ulgę w takich sytuacjach przynosi:
1. Letni prysznic
2. Wietrzenie piersi
3. Smarowanie brodawek własnym mlekiem
4. Smarowanie brodawek maścią dla niemowląt Bepanthen - ulga prawie natychmiastowa - do kolejnego karmienia...