czwartek, 29 sierpnia 2013

Sierpniowa Łódzka Masa Krytyczna

Sierpniowa Masa p.t. STOP Masie Krytycznej w Łodzi

Masa Krytyczna to nie tylko manifestacja obecności rowerzystów w Łodzi, ale także demonstracja rowerzystów domagających się zmian w swoim mieście. Dlatego domagamy się, aby władze miasta podjęły jak najwięcej wysiłków, aby Masa nie musiała dalej jeździć. Najbliższa Masa już w piątek 30 sierpnia
Mamy świadomość, że Masa Krytyczna jest zauważalna. Nic dziwnego, wszak od pewnego czasu w Łodzi jesteśmy świadkami najliczniejszej tego typu manifestacji rowerzystów w Polsce, pokonując frekwencją Warszawę. Warszawska Masa Krytyczna była najliczniejszą w Polsce, a nawet - jak twierdzą jej organizatorzy - w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Tak duża liczba uczestników jest zauważalna i nie ma się co dziwić, że wzbudza emocje. 

Wbrew pozorom hasła pod jakimi organizowane są Masy Krytyczne, są dość jasne - chcemy poprawy bezpieczeństwa na drogach, chcemy poprawy i rozwoju infrastruktury sprzyjającej jeździe na rowerach, chcemy aby Miasto planowało transport w mieście uwzględniając także przemieszczenia rowerami. Są przykłady miast w Europie, które na poważnie wzięły się za przebudowę ulic, zaczęto zwracać uwagę na bezpieczeństwo ruchu i jakość życia mieszkańców. 

Właśnie w takich miastach Masy Krytyczne przestały jeździć, gdyż rowerzyści poczuli się bezpiecznie i komfortowo na jezdniach. Nie tylko podczas zorganizowanych comiesięcznych manifestacji, ale codziennym ruchu ulicznym. Chcemy, aby Łódź poszła w tym kierunku. Chcemy aby władze miasta zaczęły słuchać mieszkańców Łodzi i doprowadziły do sytuacji, kiedy Masa Krytyczna przestanie być w Łodzi organizowana! 
NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE O SIERPNIOWEJ ŁÓDZKIEJ MASIE KRYTYCZNEJ:
  • Masa Krytyczna to manifestacja obecności rowerzystów w mieście;
  • Łódzka Masa startuje 30 sierpnia z pasażu Schillera (ul. Piotrkowska 112) o godzinie 18.00;
  • Zakończenie Masy odbędzie się około godziny 20.00 na placu Wolności. UWAGA! Zachód słońca nastąpi pół godziny przed końcem Masy, dlatego przypominamy o posiadaniu sprawnego, obowiązkowego oświetlenia roweru - na baterie lub dynamo (białe/ żółte z przodu; czerwone z tyłu);
  • Podczas przejazdu o bezpieczeństwo uczestników dbają służby porządkowe organizatora (ludzie w niebieskich kamizelkach) oraz służby medyczne (w czerwonych koszulkach);
  • Podczas jazdy nie rozmawiamy przez telefon;
  • Rodziców prosimy opiekę nad małoletnimi rowerzystami i serdecznie zachęcamy do jechania z nimi na przodzie kolumny rowerzystów (zdecydowanie bardziej spokojne tempo);
  • Przypominamy o możliwości włączenia w swoich telefonach komórkowych studenckiego radia Politechniki Łódzkiej - Żak (88,8 FM) i przełączenia na "głośnik" wtedy zarówno Ty jak i Twoi znajomi będą mogli słuchać tej samej muzyki, która gra z przodu :-)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Sałata z makrelą

Kolejna genialna sałatka, ale tutaj mniejsze znaczenie ma to co do niej wkroimy. Sekretem jest sos.
Do samej sałatki wrzucamy to co lubimy, stałymi elementami są: sałata lodowa oraz wędzona makrela. Oczywiście makrela nie w całości a podrobniona, staramy się unikać ości. Ja dorzucam jeszcze pomidora, paprykę, puszkę kukurydzy, cebulkę czosnkową i pietruszkę.
A teraz sos:
2 ząbki czosnku (najlepiej utłuc w moździerzu)
2 łyżki soku z cytryny
4 łyżki oliwki z oliwek
łyżeczka musztardy
łyżeczka cukru
sól
pieprz

Sałatkę polewamy sosem na chwilę przed podaniem. Wszystko wymieszać i smacznego :)


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Jak upolować faceta (po pierwsze dla pieniędzy) Janet Evanovich

Popłakałam się ze śmiechu. Książki czytam zazwyczaj podczas karmienia Oli, jednym okiem karmię, drugim przewracam kolejne strony. Nagłe, niekontrolowane wybuchy śmiechu raczej nie wpływają kojąco na małe - jedzące - dziecko. Ale stało się, książka przeczytana. Jak dla mnie rewelacyjna już od pierwszych kartek.
Dawno dawno temu przeczytałam szóstą część, potem piątą a potem jeszcze siódmą. Teraz dopadłam pierwszą część z dziewiętnastu (w Polsce ukazało się bodajże osiem), oczywiście mam zamiar pochłonąć wszystkie. W ciemno mogę wszystkie polecić.
Główną bohaterką jest Stephanie Plum. Gdy traci pracę a windykator zabiera jej samochód, zdesperowana gotowa jest podjąć każdą pracę. Szantażuje więc swojego kuzyna, iż doniesie jego żonie o tym, co wyprawiał z kaczką (!) i w ten sposób dostaje pracę łowcy nagród.
Pierwsze zlecenie jakie dostaje to Joe Morelli, policjant oskarżony o morderstwo. Jest to facet z którym w dzieciństwie bawiła się w pociąg, a dziesięć lat później sprzedawała mu rurki z kremem. Zresztą jak większość dziewczyn z Trenton... ;)
Postać babci Mazurowej jest po prostu genialna. Scenę, gdy zastrzeliła faszerowanego indyka (czy kurczaka, nie pamiętam) muszę sobie zaznaczyć, będę do niej wracać bardzo często. Jak się zestarzeję, chcę być taka jak ona! Mam nadzieję, że moje dziewczyny mnie za to nie uduszą...
Stephanie wzbudza ogromną sympatię, czasami mam wrażenie, że widzę w niej samą siebie. Szczególnie w chwilach, gdy spadają na nią wszelkie możliwe kataklizmy.
Na podstawie książki powstał film. Nie miał zbyt pozytywnych opinii. Nic nowego - film nigdy nie będzie lepszy od książki, nie odda tej wyjątkowej atmosfery...


czwartek, 22 sierpnia 2013

Przygotowania do zimy

Zrobiło się pochmurno i zimno. Mam ochotę napalić w piecu... brrr... powstrzymuje mnie jedynie myśl, że przecież jest sierpień, więc bez przesady. Zakładam polar i grube skarpety i daję radę. Wiadomo - jak zimno - trzeba się wziąć do roboty, zrobi się cieplej. A jest co robić. Mnóstwo drzewa jeszcze zostało do pocięcia i porąbania. W każdym razie wydaje się, że jest tego mnóstwo. Jak nadchodząca zima da mi tak w kość jak ta ostatnia, to sama nie wiem. Przeprowadzam się w jakieś tropiki. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. We wrześniu bierzemy się za ocieplanie domu (styropian już czeka) i będziemy mieli kominek. Oby te dwa elementy dały oczekiwany efekt i pomogły mnie ogrzać w długie zimowe wieczory. Chociaż ja, Tygrysek i Asia damy sobie radę, w końcu jedna zima w nowym domu już za nami, to boję się o Olę. Ona jest taka malutka i taka kruchutka, po prostu musi jej być cieplutko.


Widoczna na zdjęciu sterta już jest przygotowana - czeka w drewutni. Za to przyjechała kolejna i trzeba ją uprzątnąć. To niesprawiedliwe, że przez cały rok myślę o zimie. Nie mogę myśleć o wiośnie czy lecie? Latem myślę o opale, jesienią o tym, że zima tuż tuż, zimą o tym kiedy się ta zima skończy, a wiosną? Hmmm... No nie, wiosną o zimie raczej nie myślę, raczej staram się wymazać ją z pamięci :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Dzikie białko (Joanna Chmielewska)

Gdy za pierwszym razem przeczytałam „ Dzikie białko” Joanny Chmielewskiej to przyznam się ze wstydem i skruchą nie doczytałam do końca, nie doceniłam walorów książki. Minęło wiele lat zanim sięgnęłam po nią po raz drugi, w końcu stała na półce w mało karnym szeregu. Sięgnęłam i mnie zauroczyło. Do tej pory nie mogę pojąć dlaczego ten pierwszy raz był tak nieudany. Po książki pani Joanny sięgam , myślę, że tak jak wiele innych osób w momentach chandry, inaczej doła, gdy czuję jak ogarnia mnie skrajny pesymizm. Wtedy zdecydowanie potrzebuję tej odmienności, energii i abstrakcji jaką emanuje Lesio. A w „Dzikim białku„  spotykamy także Lesia i cała zgraną drużynę z pracowni  architektonicznej.
Czy „ Dzikie białko” to kryminał  milicyjny? No cóż, jednak nie!
Poza tym, że nie ma nawet ani jednego prawdziwego trupa, oczywiście oprócz  łosia i poszkodowanego na ciele a jak przypuszczam i na umyśle działacza to jest ciąg zdarzeń momentami kryminalnych.
Jest  także  Dzielnicowy  z Charakterem z Komendy w Lublinie i dwaj milicjanci niechętnie zamazujący ślady  - a to już coś.
Cała afera zaczęła się od zakupów. Takich normalnych, gdy jeszcze coś rzucali i półki całkiem gołe nie stały. Karolek Olszyński wypełniał polecenia żony dotyczące zaopatrzenia w produkty jadalne. Ponieważ stał w kolejce, nudził się śmiertelnie i podsłuchiwał. Gdy już wszedł do sklepu z upragnionym koszykiem w ręku podsłuchiwał nadal. Trafił dobrze. Miły pan miał swoje zdanie na temat  żywności sprzedawanej w sklepach. To było straszne! Były pyszne, a według pana ze sklepu - niekoniecznie. Nie wiadomo co tam dali. Państwo są sympatyczną, jak dziś powiedzielibyśmy ekologiczną parą i robią dużo  dobrego dla przyrody. To ich wypowiedzi  oraz walka z wielką płytą  stanowią trzon i inspiracje poczynań naszych bohaterów. A są tu wszyscy, poczynając od  pięknej Barbary oczywiście Karolka, Lesia, Włodka, Janusza, Naczelnego Inżyniera i Kierownika. Oraz wielu, wielu innych. Cała galeria bardzo charakterystycznych postaci. To co ci ludzie  wyczyniają przechodzi ludzkie pojęcie. Od lakierek  Naczelnego Inżyniera przemycanych cichcem do Ameryki, poprzez problemy z zaokrągleniami, czyli  jak mamy  pięć metrów czterdzieści dziewięć centymetrów to mamy pięć metrów  a jak jest pięć metrów pięćdziesiąt pięć centymetrów to,  to jest  sześć metrów. I nie ma przebacz. Przez całą książkę razem z bohaterami podzielonymi zazwyczaj na grupy szukamy zdrowej/ ekologicznej/  żywności, o którą wbrew pozorom nie jest łatwo. Wiązka wątłych marchewek  czy kilkanaście jajek od prawdziwych kur wieńczą dzieło poszukiwania. Po drodze całe mnóstwo przygód z wątkiem kryminalnym .
Dzikie białko – wiadomo zdrowa żywność, zdrowe mięso, a najzdrowsza to dziczyzna własnoręcznie upolowana, czyli dziki. Scena z polowania na dziki z siatką, lassem i włóczonym Lesiem powinna moim zdaniem przejść do historii literatury. Ja zazwyczaj po prostu płaczę ze  śmiechu.
Dlaczego w ogóle pokusiłam się o przypomnienie tej świetnej książki? A dlatego, że czytając ją po raz któryś z kolei, odkrywałam ją  na nowo a sceny dobrze mi przecież znane nadal śmieszyły. Poza tym właśnie w tej książce jest wiele takich smaczków, rzeczy o których przestawiwszy się na inny sposób i styl życia, na inne całkiem warunki - zapomnieliśmy. Pierwsze z brzegu  to towar owijany w Trybunę Ludu - jak to przeszło? Wiadomo zawsze były kłopoty z opakowaniami. Kłopoty zaopatrzeniowe- standardowe ,, jedni jedli co było, drudzy hodowali na własny użytek w warunkach czasami skrajnych/ balkon w bloku./Marnotrawstwo wyzierające z każdego kąta- gnijące skóry. Presja kacyków partyjnych na organa nawet ścigania i całe masy innych drobiazgów, nawet nie zamierzam streszczać książki.
To co napisałam to tak na zachętę, jak przy prezencie pakowanym warstwowo dopiero pierwsze pudełko a gdzie tam jeszcze do prezentu. Polecam na szare, jesienne dni , bo jak mówią znawcy tematu : śmiech to zdrowie.


piątek, 16 sierpnia 2013

Sierpniowe Pudełko

Dostałam już we wtorek, rzuciłam się na nie napastliwie. Jednak prezenty są wspaniałe w każdym wieku :)
W sierpniowym pudełku znalazło się kilka rzeczy, które spodobały mi się do tego stopnia, że będę ich poszukiwać w sklepach. Absolutnie cudowny jest krem do rąk, pochodzi z Bułgarii, mam nadzieję, że go gdzieś u nas dostanę, bo do tej pory takiego nie spotkałam. Wchłania się momentalnie, a zapach ma taki, że bez przerwy wącham swoje ręce. Asi też się spodobał i ona też chce się nim smarować...
Płyn micelarny - od dziś niezbędny mi do życia. Absolutnie trafiony dla mojej skóry. Ale po kolei:

Indola - Serum na zniszczone końcówki włosów - zamyka końcówki włosów i nabłyszcza je. Receptura zawiera kompleks trzech cennych olejków: arganowego, marula oraz olejku z oliwek, które nadają włosom gładkość i lustrzany połysk. Zmniejsza ilość rozdwojonych końcówek nawet do 100%.
Koszt ok. 39 zł/ 50 ml

Bielenda - Płyn micelarny do mycia i demakijażu 3 w 1 - nawilżający płyn micelarny Esencja Młodości 3w1 szybko, starannie i niezwykle skutecznie oczyszcza skórę, usuwa makijaż i nadmiar sebum. Zwęża i zamyka pory, zapobiega powstawaniu wyprysków, łagodzi podrażnienia. Jest bezpieczny dla skóry wrażliwej.
Koszt ok. 13 zł/ 200 ml

Dermedic - Maska nawadniająca Hydrain 3 Hialuro- intensywnie nawilża nawet wyjątkowo wysuszoną skórę. Dzięki skoncentrowanej ilości składników aktywnych stanowi ratunek dla skóry odwodnionej. Nie zatyka porów.
Koszt ok. 25 zł/ 50 g

Marion - Koncentrat antycellulitowy chłodzący - formuła antycellulitowa zawierająca składniki aktywne, pomagające zwalczyć cellulit i redukować tkankę tłuszczową. Pięciodniowa kuracja w postaci termoaktywnego koncentratu jest wsparciem dla osób mających problem z "pomarańczową skórką" na udach, pośladkach czy brzuchu.
Koszt ok. 13 zł/ 5x6,5 ml

DeBa B10 Vital - Zmiękczający balsam do rąk - balsam do rąk skutecznie pielęgnuje skórę dłoni, nawilża, odżywia, utrzymuje elastyczność skóry i zapewnia jej długotrwałą gładkość i miękkość.
Koszt ok. 12 zł/ 75 ml

Bio Plasis - Organiczny peeling do każdego rodzaju cery - prezent (próbka) - organiczny peeling z certyfikatem Eco-Bio delikatnie oczyszcza cerę oraz przygotowuje do kolejnych zabiegów pielęgnacyjnych. Skóra staje się miękka, przyjemna w dotyku i pełna naturalnej witalności. Wyróżnia się zniewalającym aromatem olejków eterycznych.
Koszt ok. 45 zł/ 60 ml

Wygrałam też dodatkowy kosmetyk:
Rosacure Intensive - Emulsja na dzień z filtrami ochronnymi SPF 30 i UFA marki Synchroline :)


czwartek, 15 sierpnia 2013

3. miesiąc życia dziecka

Ola dziś kończy trzy miesiące. To czas, gdy dziecko wreszcie nabiera ochoty by ruszyć z miejsca. Zaczyna zwykle od przewrotu z pleców na bok. Ola potrafi już przyjąć odpowiednią pozycję startową, aby wykonać ten manewr - przekręcić na bok głowę i podkurczyć nogi. Nie jest w stanie jednak oderwać pupy od ziemi, co wyraźnie wprowadza ją w zły nastrój. Za to podnoszenie głowy i klatki piersiowej na przedramionach wychodzi jej doskonale. Dobrze radzi sobie też z utrzymywaniem głowy w pozycji pionowej.
Kości czaszki dziecka nie są ze sobą zrośnięte. Pozwala to na ruch względem siebie, dzięki czemu dziecko może się urodzić drogami natury. Kości czaszki nasuwają się na siebie chroniąc mózg. Mamy kilka ciemiączek, dwa takie najważniejsze to jest ciemiączko przednie, które jest na górze głowy, i ciemiączko tylne, które jest z tyłu. Ciemiączko tylne powinno zarosnąć w ciągu pierwszego roku życia dziecka, ale zazwyczaj dzieje się to między szóstym tygodniem a trzecim miesiącem. Granice są zawsze bardzo szerokie. Natomiast ciemiączko przednie zarasta w ciągu pierwszych dwóch lat życia. Układ kostny człowieka jest niezwykle istotnym elementem. On warunkuje ile mamy wzrostu, jak wyglądamy, jaki jest nasz kształt jako całość. Rozwija się w zasadzie najdłużej ze wszystkich układów w człowieku. W momencie kiedy kość rośnie, zwłaszcza rośnie na długość, pojawiają się tzw. jądra kostnienia. To część kości, od której zaczyna się jej kostnienie. Czyli mamy wtedy w kości część chrzęstną, i część, która jest już finalną kością. Jądra kostnienia w różnych kościach pojawiają się w różnych miejscach, oraz pojawiają się w różnych okresach życia.Proces, który doprowadza do tego, że nasze kości się wydłużają jest dość skomplikowany. W różnych kościach to może wyglądać troszkę inaczej. Najłatwiej jest to obserwować w kościach długich, takich jak kość udowa, kość ramienna. Tam mamy dwa końce, i dwa końce rosną, natomiast nie rosną równomiernie. W kości udowej, to co się dzieje na wysokości kolana jest bardziej intensywne i prawie 70% długości finalnej kości udowej to rośnięcie kości w tym rejonie, a jedynie 30% w okolicy biodra. Z pewnym uproszczeniem można powiedzieć, że mamy dwa rodzaje rośnięcia kości. Po pierwsze kość robi się coraz grubsza, po drugie robi się coraz dłuższa. Wiele sprowadza się do tego, że mamy tzw. chrząstkę wzrostową. To jest co innego niż chrząstka stawowa, która pokrywa końce stawów (końce kości). Jest to chrząstka znajdująca się pośrodku kości. Jest to pasmo, gdzie nie ma kości. Te komórki, które się tam znajdują mają takie właściwości, że potrafią zamieniać się w komórki kostne. I w ten sposób kość rośnie i robi się coraz dłuższa. Dodatkowo naokoło kości jest tzw. ochrzęstna. I w ten sposób można to przyrównać do przyrastania drzewa i słoi które się pojawiają, gdy drzewo robi się coraz grubsze. W trochę podobny sposób dzieje się, gdy chodzi o kość. Zdecydowanie najintensywniejszy rozwój układu kostnego zachodzi w ciągu pierwszego roku, pierwszych miesięcy życia. Dziecko urośnie o 50% swojej długości w ciągu pierwszego pół roku życia. Nigdy już później nie będzie tak intensywnych skoków wzrostowych w procesie rozwoju dziecka.
Przełom trzeciego i czwartego miesiąca jest również okresem, w którym częstotliwość interakcji twarzą w twarz, między mamą a dzieckiem jest największa. Między mną a Olą nawiązuje się ciekawy dialog. Dziewczynka mówi do mamy, mama słucha z uwagą, a potem sama zabiera głos. Najpierw mówię w języku dziecka, a potem dodaję coś od siebie. Ola też słucha z uwagą i wpatruje się w mamę. Zabawki na razie nie stanowią wielkiej konkurencji dla mamy, chociaż nie są zupełnie obojętne. Ola próbuje trafić w nie rękami, ale nie jest jeszcze w stanie ich uchwycić. Potrafi natomiast wodzić za nimi wzrokiem. Najciekawszą zabawką okazują się ręce. Ola nie tylko je obserwuje, ale także bada wkładając je do ust.
W tym miesiącu dziewczynka widzi już ten sam przedmiot obojgiem oczu na raz. Między innymi dzięki temu udaje jej się zbliżyć do siebie rączki. Tym samym osiąga pierwszy etap na drodze do pełnej koordynacji wzrokowo-ruchowej.
Pod koniec trzeciego miesiąca:
chłopiec mierzy zwykle między 58 cm a 66 cm, waży zwykle 5,1 kg a 7,5 kg
dziewczynka mierzy zwykle między 57 cm a 64 cm, waży zwykle między 4,5 kg a 7 kg
Pamiętajcie, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie.


Charakterystyka niemowlaka w 3. miesiącu życia:
* oczy trzymiesięcznego niemowlaka zaczynają wytwarzać łzy
* niemowlę zainteresowane jednym dźwiękiem bądź obrazem zastyga w bezruchu i otwiera buzię
* wydaje rozmaite dźwięki: kicha, piszczy, wzdycha
* chętnie bawi się swoimi rękami
* głośno się śmieje

Co potrafi niemowlę w 3. miesiącu życia:
* trzymiesięczne niemowlę próbuje przewracać się z pleców na brzuch, podkurczając nogi i obracając w bok główkę
* potrafi unieść w górę głowę i klatkę piersiową, podpierając się na przedramionach
* w pozycji pionowej coraz dłużej utrzymuje główkę
* widzi jeden przedmiot obojgiem oczu
* śledzi przedmiot wzrokiem
* zyskuje poczucie głębi i zaczyna widzieć świat w trzech wymiarach

środa, 14 sierpnia 2013

Powrót z wakacji

Niesamowite jest to, że kiedyś chciałam jak najszybciej wyprowadzić się z domu, od rodziców. Teraz dopiero widzę, jakie beztroskie życie prowadziłam. Wszystko sprzątało się samo, posiłki przygotowywała i podawała Tajemnicza Siła, lodówka zapełniała się samoistnie i nie było żadnych rachunków do płacenia. Nie muszę mówić chyba, że to się boleśnie zmieniło, gdy po ślubie zamieszkałam z Tygryskiem. Okazało się, że żadna Tajemnicza Siła nie istnieje, a gotować, sprzątać i robić zakupy trzeba samemu. O koszmarze płacenia rachunków nie wspomnę, każdy to zna...
Przez ostatnie kilka dni miałam okazję przypomnieć sobie, jakie życie potrafi być proste. Zapakowałam moje dziewczyny i pojechałyśmy na wczasy do moich rodziców na działkę. Dookoła pełno dzieci, więc Asia miała mnóstwo zajęć, od samego rana, do wieczora. A jak nie bawiła się akurat z innymi dziećmi, babcia dbała o zapewnienie jej atrakcji. Oprócz zabaw w wodzie były spacery, wspólna jazda na rowerze, badminton i inne gry i zabawy.


Ola została wyściskana i wycałowana całkowicie. Mała księżniczka była ciągle noszona, oglądała sobie świat i piękny ogród babci. Prawdziwa laba - ciumkanie cyca do woli i spanie na świeżym powietrzu. Odwdzięczała się słodko, rozkosznie się uśmiechając do wszystkich. 
Nawet ja miałam czas na czytanie gazety. Kupiłam sobie specjalistyczne czytadło i dokształcam się w temacie zakładania ogrodu. Botanika nie była moim faworytem w szkole, teraz nadrabiam braki. Na razie mam wstęp do własnego ogródka, jak mi wszystko w przyszłym roku pięknie zakwitnie, to się pochwalę :)
Wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było wrócić do codzienności i samodzielności. Czeka mnie mnóstwo zakupów dla Asi do szkoły. Bo to wrzesień zbliża się wielkimi krokami...

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rocznica

To już na prawdę tyle czasu minęło? Chciałoby się powiedzieć: "Jak jeden dzień...", ale to nie do końca prawda. Faktycznie spędziliśmy trochę czasu ze sobą. Były chwile lepsze i gorsze (ze znaczną przewagą tych bosskich). Spełniło nam się po drodze kilka marzeń. Mamy dwie super dziewczyny, dom i nadal siebie nawzajem.
Internet podpowiada mi, że nasza dzisiejsza rocznica jest brązowa (według innych źródeł spiżowa lub blaszana). Do złotych godów jeszcze trochę nam brakuje stażu. Jednak jeśli nadal będzie tak się czas spieszył, to to już praktycznie tuż tuż :)


No to moi drodzy, kielichy w górę i "sto lat, sto lat"...

środa, 7 sierpnia 2013

Studnie przodków (Joanna Chmielewska)

Już z pierwszych stronic książki bucha płomień żarliwego (tylko chwilowo) i namiętnego uczucia, poznajemy bowiem XIX-wieczną,romantyczną historie miłości dwojga młodych ludzi, których dzieliło pochodzenie. Jednak, jak wiadomo, cóż to znaczy dla prawdziwej miłości. Młoda dama ucieka z dworu i bierze potajemnie ślub z biednym młodzieńcem. Wszystko jest jak w bajce, ucieczka nocą, książę na rumaku, z rozwianym włosem, noc, kościół. Jednak sielanka kończy się z chwilą, gdy młoda uciekinierka dociera do swego nowego domu- chłopskiej chaty. Prawdziwą miłość szlag trafia, w młodej żonie wzbiera gniew, czuje się oszukana. Gdzie dostatki, dwór, służba, piękne suknie? To ponad siły wątłej i delikatnej istotki, która jak najszybciej powróciła na łono rodziny. Wszystko skończyłoby się pewnie dobrze, młoda dama, zauważmy, jedynaczka, zostałaby zapewne ukarana i przyjęta z otwartymi ramionami przez matkę i ciotkę, które ją wychowywały i chciały wprowadzić w wielki świat. Tak stałoby się w każdej normalnej rodzinie, ale ta o której mowa, była rodziną wyjątkową i nieprzeciętną. Kobiety miały tu szczególny temperament, były uparte i zawzięte aż po deskę grobową, a najbardziej absurdalne rzeczy były w niej w pełni normalne. Uciekinierkę spotkało nie lada rozczarowanie, wściekła mamusia odstawiła ją z powrotem do chaty męża w której w ubóstwie dożyła sędziwego wieku, gdyż bajecznie bogata rodzicielka cały spadek pozostawiła wnuczce, z możliwością przekazania go dopiero po śmierci córki.
Owa rodzina to oczywiście potomkowie jednej z głównych bohaterek, Joanny Chmielewskiej. Rzeczona młoda dama była jej prababką, a feralny spadek nagle wywrócił życie Joanny i jej rodziny do góry nogami. Zaczęło się od obcego trupa, który miał przy sobie adresy wszystkich żeńskich członków rodziny. Rodzinka zostaje owładnięta chęcią rozwikłania tajemniczej sprawy. Mamunia Joanny, mająca nadzieję na wielkie odkrycia z pasją każe rozkopywać wszystkie stare studnie na rodzinnej posesji, tajemnicza siła, nocą je zawala. Co gorsze, pojawia się kolejny trup, który zamiast zniechęcić i odstraszyć nasze bohaterki, jeszcze bardziej zagrzewa je do działania. Co z niego wynika? Ofiarą pada kukła z dynią zamiast głowy.
Dziwna rzecz, sponiewierane szczątki uczyniły na wszystkich znacznie potężniejsze wrażenie niż prawdziwe zwłoki, wyobraźnia ostro wzięła się do roboty i całą rodzinę ogarnęła zgroza, tak jakby dopiero teraz ustawiczna obecność zbrodniarza u związane z nią niebezpieczeństwo zostały przyjęte do wiadomości. Dwie zbrodnie rzetelne i jedna wybrakowana to było nic, rozmazana dynia, rozwłóczone siano i podarte portki Franka wywołały bez mała histeryczną panikę.
W międzyczasie do grona trupów definitywnych dołączył tłusty wieprz nabity na halabardę, który zaognił sytuację. Rodzinka, dotąd zdecydowana na rozwikłanie zagadki, straciła jednomyślność:
(...) podzieliła się na dwa obozy. Jeden, w osobach Teresy i cioci Jadzi, obstawał za ratowaniem życia, drugi, złożony z całej reszty, usilnie próbował odgadnąć miejsce ukrycia skarbu, na dalszy plan odsuwając grożące niebezpieczeństwo.
Wszelkie trupy zaszły do odległego Hadesu, skarby i tajemnice czekały w końcu na rozwiązanie, a......studnie na rozkopanie.
Jak to wszystko się skończyło? Otóż, rodzinny testament pochłoną jeszcze dwie ofiary. Jedną z nich był gburowaty grabarz, za drugą zaś w pościg udała się Teresa z Michałem- młodym historykiem sztuki, aż do Paryża. Uciekinier niestety wpadł w przepastną paszczę usuryjskiego tygrysa:
Zanim się połapał już go nie było. A tygrys cholernik, posiłkiem się zajął. Zmyślne zwierzątko, chciał wrzucić na ruszta ile się da, zanim mu przekąską odbiorą.
Wszyscy na całej tej niesamowitej historii coś zyskali, Michał uczestniczył w sensacyjnych odkryciach dzieł sztuki, Teresa spędziła niezapomniane wakacje w Polsce, zaś cała rodzinka dowiedziała się co nieco o swoich przodkach, skądinąd niewiele różniących się od nich samych.
Na koniec chciałabym jeszcze dodać, że w tej jakże zabawnej książce, możemy także poczuć PRL-owski klimat. Tak więc pojawia się obywatel, który chcąc zaskarbić sobie przychylność władz miasta, zabiega o zasługi i przychylność opinii publicznej:
Darowizna dla muzeum. Z hukiem to trzeba załatwić, z wielkim gadaniem, z zaświadczeniami, z czym się da. (...)Uszczęśliwiony Adam udał się do domu z pismami, których ton był tak entuzjastyczny, że mógł zastąpić bez mała Złoty Krzyż Zasługi...
Poza tym sam swojski klimat wsi, budzi rozrzewnienie:
Siedzieliśmy wszyscy razem przy dużym kuchennym stole, oczywiście pijąc mleko, bo być w miejscu, gdzie znajdują się prawdziwe, żywe krowy i nie pić mleka, byłoby dla mojej rodziny nie do pomyślenia.
Oczywiście, nie zabraknie też milicji, którą Joanna wprost uwielbia. Niezawodny stróż prawa jak zwykle przychodzi z pomocą w każdej sytuacji:
Krótko po północy nadjechał radiowóz milicji, która miała tam jakieś swoje interesy i zboczyła nieco, zwabiona ogniskiem na środku drogi. Nic lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Sprawę koła miałam z głowy w ciągu dziesięciu minut.
-Sama widzisz, że ja ich słusznie kocham- powiedziałam do Lucyny (...)
-No, owszem (...) Sympatyczne chłopaki.


wtorek, 6 sierpnia 2013

Fala

Korzystając z wakacji odwiedziliśmy łódzki aquapark Fala. Wybraliśmy się tam całą gromadą ludzi i wszyscy mieliśmy takie same wrażenia. O tym jak nam się podobało opowiem za chwilę.
Przed wejściem do basenu ustawiono rzeźbę pingwina Pik-Poka unoszącego się na grzbiecie fali. To kolejny  po Maurycym i Hawranku (ustawionym przed wejściem do ZOO) pomnik z serii Łódź Bajkowa, z którym Asia odbyła mini sesję zdjęciową. Tym razem towarzyszyła jej kuzynka Liwia. Prawda, że wdzięcznie pozują? :)


Co do samego basenu wszyscy zgodziliśmy się, że wolimy przejechać się parę kilometrów dalej - do Uniejowa. Na Falę zwyczajnie szkoda pieniędzy. A już jak się jest z małym bobaskiem, to już w ogóle kasa wywalona w błoto. W Uniejowie jest 100% fajniej. A tutaj:
1. Beznadziejnie zorganizowane szatnie, nawet nie miałam gdzie tyłka posadzić pakując się do szafki. Nie wspomnę o gimnastyce jaką wykonałam, żeby przewinąć Olę.
2. Zimna woda. O ile dorośli i Asia dawali radę, dla Oli było lodowato. W Uniejowie woda ma minimum 35 stopni, z dzidzią można praktycznie nie wychodzić z wody.
3. Ograniczone atrakcje dla dzieci. W Uniejowie Asia mogła korzystać ze wszystkich atrakcji, pod opieką dorosłej osoby mogła szaleć na wszystkich zjeżdżalniach. Na fali jest ograniczenie - zjeżdżalnie dla starszych dzieci. Nie można nawet zjechać z rodzicem.
4. Strasznie ślisko.
5. Duszno.

Być może się czepiam, ale mnie się nie podobało. Na prawdę mogę polecić za to wyjazd do Uniejowa na baseny termalne.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

ShinyBox

"ShinyBox to pudełko wypełnione po brzegi starannie wybranymi kosmetykami wysokiej jakości." Tak piszą na swojej stronie internetowej. No zobaczymy, właśnie czekam na swoją pierwszą przesyłkę. Spodobała mi się ta idea. Polega to na tym, że zamawia się pudełko, w którym są różnego rodzaju kosmetyki. Za przesyłkę płaci się 49 zł. Wartość pudełka zawsze przekracza tą kwotę (podobno nawet dwukrotnie). Myk jest taki, że zamawiając nie wiesz, jakie kosmetyki są w środku. Robisz sobie niespodziankę :) Co miesiąc nowe kosmetyki, więc co miesiąc można sobie zrobić prezent, tym bardziej, że cena nie zwala z nóg.
Więcej możecie poczytać TUTAJ.
Można oczywiście też zamawiać pudełka z poprzednich miesięcy, kiedy już wiadomo, co tam się kryje w środku. Ja postawiłam na element zaskoczenia. Już nie mogę się doczekać.


piątek, 2 sierpnia 2013

Rolki

Rolki leżą nieużywane od baaardzo dawna. W końcu Asia się przemogła i zdecydowała się nauczyć jeździć. Pierwsza lekcja już za nami.


Zdecydowanie lepiej jej szło, gdy jej nie trzymałam, ani gdy Asia sama nie trzymała się wózka. Jeszcze jednak sporo ćwiczeń przed nami. Przydałby się jeszcze jeden ochraniacz - na pupę :)
Cierpliwość jest tu kluczem, i to nie moja, tylko Asi. Z rowerem dałyśmy radę, to i z rolkami sobie poradzimy. Zimą przerzucimy się na łyżwy. 
Tak to już jest, że dzieci spełniają nasze marzenia. Ja zawsze chciałam nauczyć się jeździć na łyżwach. Brak koordynacji ruchowej zdecydowanie mi to uniemożliwił. Asia jest sprawniejsza niż mamusia, więc niech się uczy jak najwięcej rzeczy, które mogą w jakikolwiek sposób pomóc jej w życiu. Na razie jednak się świetnie bawimy :)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Sałatka z selera

Kolejne genialne zestawienie smaków. Właściwie osobno nie przepadam za większością składników. Razem - poezja. A już najdziwniejsze jest to, że Asia zjadła i powiedziała, że jej smakuje :)
Przepis podpatrzony u mojej kuzynki, na której pomysły kulinarne zawsze można liczyć. Asia jak była mniejsza mówiła, że "ciocia to fajna gotowaczka".


Do przygotowania sałatki potrzebujemy:
1. Słoik selera pokrojonego w paseczki
2. Wędzoną nóżkę kurczaka
3. Puszkę ananasa
4. Puszkę kukurydzy
5. Puszkę czerwonej fasoli
6. Majonez
7. Sól, pieprz

Seler przekładamy do miseczki (bez zalewy), kurczaka kroimy na ok. 2 cm kawałki, kroimy ananasy a kukurydzę i fasolę po prostu wyjmujemy z puszki. Strasznie dużo pracy, prawda? Takie przepisy lubię. Szybko, prosto i pysznie. Wszystkie składniki mieszamy z dodatkiem majonezu. Sól i pieprz do smaku.